Stanisław Staszic – patriota, człowiek czynu
- Szczegóły
- Kategoria: numer 1
- 06 kwiecień 2010
Bądź pozdrowiona, przenajdroższa ziemio nasza, którą czciliśmy miłością bezdenną,
gdyś była pod otchłaniami wód niewoli. Bądź pozdrowiona teraz i o każdej porze mową naszą tysiącletnią i na wieki wieków świętą! Bądź pozdrowiona w sercu pokolenia, co się jeszcze morduje i cierpi – oraz w sercu przyszłych, szczęśliwych i radosnych !
Stefan Żeromski
W swoim zamyśle postanowiłem napisać o Stanisławie Staszicu nieco inaczej jak dotychczas ale skrępowany ciągle powtarzanymi cytatami z jego życia, udało mi się tylko w pobieżnym skrócie przybliżyć tą wspaniałą postać jako patrioty i człowieka czynu przytaczając cytaty z jego własnych opisów.
Stanisława Staszica nazywają ojcem geologii polskiej, ojcem górnictwa polskiego i ojcem hutnictwa polskiego. W każdej z tych dziedzin miał poprzedników, niekiedy nawet znakomitych. On jednak różne dziedziny nauki i gospodarki umiejętnie połączył dla unowocześnienia kraju po tragedii rozbiorów i wojen czasów napoleońskich. Jak podaje w swoim opracowaniu Zbigniew Wójcik1 najbardziej gorącym rzecznikiem owego „ojcostwa” był Profesor Walery Goetel, wybitny geolog tatrzański, wieloletni rektor Akademii Górniczej (później Akademii Górniczo-Hutniczej) oraz zasłużony przewodniczący Stowarzyszenia Wychowanków AGH. To on walnie przyczynił się do nadania imienia znakomitej uczelni krakowskiej, co dodatkowo uzasadnił w wydanej w 1969 r. książce Stanisław Staszic – na 50-lecie Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie. Jakże charakterystyczne są dla jego toku myślenia rozdziały tej książki: Geolog, Górnik, Hutnik, Prekursor ochrony przyrody i krajoznawstwa polskiego, Taternik, Naukowiec i wychowawca, Pisarz, filozof i działacz naukowy, Polityk, społecznik, człowiek czynu i mąż stanu.
Pisałem już wcześniej, że w życiu społeczeństw pojawiają się od czasu do czasu wielcy ludzie, którzy wpływają w mniejszym lub większym stopniu na współczesne im dzieje.
Ale niezależnie od tego, czy praca ich przyniesie realne owoce, czy też na skutek różnych wydarzeń jej wyniki zostaną później załamane lub nawet zniszczone pozostaje po nich trwała pamięć; pamięć ta staje się też wybitną składową tradycji, – tego tak doniosłego elementu rozwojowego w różnych dziedzinach życia. Takim właśnie człowiekiem był Stanisław Staszic.
W marcu 1787 roku w Warszawie ukazało się drukiem anonimowe dzieło Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego i od razu odniosło wielki sukces czytelniczy oraz wywołało zrozumiałe poruszenie opinii publicznej a wkrótce po tym lawinę publicystyki. Egzemplarze były rozchwytywane. W niedługim czasie ukazały się trzy dalsze wydania z czego dwa tak zwane „korsarskie” – to znaczy samowolnie wydrukowane bez zgody autora i księgarza wydawcy, co najlepiej świadczyło o powodzeniu książki. Czytał ją również w dalekim Kaniowe oczekując na spotkanie z Katarzyną II król Stanisław August.
Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego, otwarcie i dobitnie stawiały problem ratowania bytu Polski przez podjęcie głębokich reform umożliwiających mobilizację sił całego narodu i mówiły co należy w tym celu natychmiast uczynić.
Mało kto jednak znał nazwisko autora. Był nim trzydziestojednoletni ksiądz Stanisław Staszic syn burmistrza kresowego miasteczka wielkopolskiego – Piły, urodzony w 1755 roku. Nauki pobierał w Poznaniu gdzie otrzymał w 1778 r., niższe święcenia kapłańskie. Stan duchowny obrał pod wpływem bardzo religijnej swej matki, jednak sam doskonale wiedział, że w Rzeczypospolitej szlacheckiej wszelkie urzędy i godności świeckie (jak i wyższe duchowne ) były dla mieszczanina niedostępne.
Pisał bowiem o sobie w Krótki rys życia mego 1824 r.: „W dzieciństwie zdrowie moje było słabe. Miłość ku mnie Matki i przesąd skłoniły ją, że uczyniła ślub Bogu, iż od dzieciństwa w poświęconej Mu sukience księżej wychowywany będę. Dopełniła swe śluby, w takiej odzieży byłem wychowywany, a przez wzajemną miłość ku najlepszej z matek, rosnąc wchodziłem w jej czucia… Ojciec mój, ulegając w tem słabości Matki, nie wdrażał mnie widocznie z zamierzonego przez nią stanu, ale kierował wychowaniem i wdrażał mnie do nauk. W tym celu radził mi, aby po skończonej krajowej edukacji, wyjechał za granicę do uniwersytetów niemieckich, a bardziej jeszcze zachwalał akademje francuskie. Jakoż tym końcem oddał mi wcześnie cześć majątku na mnie przypadającego…”.
Po zdobyciu wykształcenia teologicznego w Poznaniu, gdzie został wyświęcony na księdza, zachęcony przez ojca i za poradą do dalszego kształcenia się, wyjechał jako dwudziestoletni młodzieniec za granicę i po krótkim pobycie w Lipsku i Getyndze zatrzymał się na dłuższy. czas w Paryżu. Nie uważał już tam za potrzebne pogłębianie swego wykształcenia teologicznego. Pociągały go z nie przemożną siłą fizyka i nauki przyrodnicze, przy czym równocześnie Staszica interesowały filozofia, historia i nauki ekonomiczne.
W Paryżu gdzie studiował nauki przyrodnicze w College de France, największy wpływ na Staszica wywarł Buffon, generalny intendent Ogrodu Królewskiego, autor wielkich dzieł przyrodniczych, świetny stylista, głęboki myśliciel, mistrz wykładu i opisów przyrody. Jedno z najważniejszych dzieł Buffona – Epoki natury – stanowiło wprawdzie tylko wstęp do ogromnej historii naturalnej tegoż autora, ale tworzyło tak pociągający obraz dziejów kuli ziemskiej od jej powstania aż do pojawienia się człowieka, że porwany nim Staszic po powrocie do kraju przystąpił do tłumaczenia tego dzieła.
Było to przedsięwzięcie bardzo śmiałe, gdyż prądy Oświecenia nie wyparły bynajmniej do niedawna panującego obskurantyzmu. Przecież do połowy XVIII wieku nie uznawano i nie wykładano w Polsce, jak zresztą i w innych krajach, nauki Kopernika, głoszącej, że nie ziemia jest środkiem świata, lecz Słońce, wokół którego obraca się kula ziemska. Wszechstronne wykształcenie, uzyskane w Paryżu, a pogłębione podróżami po Francji, Szwajcarii, Włoszech, Austrii i Niemczech dało Staszicowi podstawę do późniejszej działalności.
Podczas pobytu za granicą stracił wiarę i zniechęcił się do Kościoła, jednak sutanny nie zrzucił, uważał bowiem, że nie należy siać zgorszenia, ale obrządków kościelnych ani obowiązków kapłańskich nie pełnił.
Do kraju wracał w roku 1781 przez Alpy i Apeniny bo już wtedy zaczął interesować się geologią kopalin użytecznych. Po powrocie do kraju, dzięki poparciu Józefa Wybickiego dostał się na dwór byłego kanclerza Andrzeja Zamojskiego (tego samego, który przygotowywał Sejm Czteroletni i Konstytucję 3 Maja) – jako nauczyciel jego dzieci.
Gdy powrócił do kraju, jako mieszczanin, odsunięty był od możliwości bezpośredniego wpływu na losy kraju. Rozwinął więc żywą działalność publicystyczną. Będąc głębokim patriotą, a równocześnie łącząc patriotyzm z postulatami postępu walczył o prawa i własność dla mieszczan i chłopów. Walczył też o naprawę zrujnowanej gospodarki, o dźwignięcie nauki ze stanu zacofania, o wyzwolenie jej, a także oświaty ze średniowiecznej scholastyki oraz dostosowanie nauk do potrzeb życia. W ten sposób Staszic stał się – obok Kołłątaja – głównym bojownikiem Polskiego Oświecenia, tego ruchu politycznego i reformatorskiego, którego znaczenie w walce o postęp obrazuje się coraz donioślej w świetle nowych badań historyków.
Czasu spędzonego w Zamościu nie zmarnował, kształcił młodych Zamoyskich i prowadził gorące dysputy ze swoim chlebodawcą i jego gośćmi, rozczytywał się w bogatym księgozbiorze Zamoyskiego a przede wszystkim zastanawiał się nad reformą zdegenerowanego ustroju Polski szlacheckiej. To tu w Zamościu rozpoczął pisanie Uwag nad życiem Jana Zamoyskiego, (1787). Jak pięknie o ziemi ojczystej Staszic pisał: „…Już pierwsza ranna zorza słała po niebie złotą drogę słońcu; nikła gruba wszędzie zasłona; a ziemia, jakby pierwszy raz z niczego, tak natenczas z wielkiej ciemności dobywając się, czuła powrócone swemu płodowi życie i odkrywała zwierzętom swego pokarmu dostatek. Już czujny skowronek, wysoko na powietrzu wylatując, gdy z góry spostrzegł wznoszące się w dole światło, z wielkiej radości.
Skrzydłami trzepiąc śpiewał sobie piosny wesołe i o bliskim słońcu przestrzegając, budził ospalsze od niego ptaszęta. Już śliczny kwiat zaczynał gładzić nocne swe zmarszczki, zrzucać okrywającą go zwiędłego liścia powłokę, a od zachodu na wschód po swym pniaczku kręcąc się, rozwijał całą swą piękność, jakoby na przywitanie słońca, dobroczyńcy swojego. Już i pracowity rolnik pobudziwszy swą czeladkę i napasłszy swoje wołki prowadził je w pole, aby żelazem grzbiet ziemi krajały, dobywając z jej wnętrzności dla niego posiłku, bo nie wystarcza dla wszystkich samej powierzchni urodzaj, podobno dla niesprawiedliwego pierwszych ludzi między siebie ziemi podziału. Była to godzina, o której i ja do codziennej pracy w pole wychodzić zwykłem.
O kilkaset kroków od domu, gdzie mieszkałem, zaczynała się Rzeczypospolitej granica. Dalej podnosiła się wysoka góra. Nie wiem, czyli wrodzoną skłonnością ku polskiej krainie wiedziony, czyli ciekawością wschodu słońca ujęty, wbiegłem na ową górę. Równie z moim okiem wznosił się słońca brzeg pierwszy. Wkrótce patrzając na ten cały najwspanialszy natury widok zdało mi się widzieć ogromność stwórczej istności. […]
Podniosłem oczy. A czego nie znam przyczyny, lecz czego w dni pogodne często na sobie doświadczam, uczułem wewnątrz jakąś radość; do myślenia wielką skłonność, imaginacją miałem żywą.
Jaką pociechą rozkwita ów czuły ojciec, który usprawiedliwiwszy swą niewinność po długim i ciemnym więzieniu pierwszy raz światło, żonę i dzieci ogląda, takie miałem uczucia, gdy z owej góry kilkanaście mil rozległą wolnego kraju ziemię spostrzegłem. Ku tej stronie ustawicznie mię coś miłego ciągnęło. Nie umiałbym wytłumaczyć mego uczucia powodu i wiem, że nie każdy mi uwierzy, przecież ja opowiem, co rzeczywiście moja dusza czuła, chociażby to moich zmysłów omamieniem było.
Polskiego oddech powietrza zdawał mi się wolniejszym i wiatr stamtąd niósł w sobie coś miłego. Niebo nad tym krajem było czystsze i jaśniejsze; drzewa i łąki zieleńsze; pasterze i pasterki weselsze; chłop nawet za pługiem żwawszym tonem woły poganiał. Rzecz większą uważałem: ptastwo, z południa na północ przenosząc się, dopokąd nad innymi krajami leci, bojaźliwe i posępne bywa, ani z wesołością śpiewać, ani nawet żałości świerkocić nie śmie; boi się piórkiem szelestu uczynić. Skoro na polskiej stawa granicy, natychmiast krzyczy wesoło; śmielej całymi robiąc skrzydłami głośny po powietrzu turgot sprawuje i tam dopiero z wolnością kupi, parzy się i swoje miłosne świerki zaczyna.
Jaka szkoda! Już ówdzie nie jest kraj polski, gdzie się zbijają te grube chmury, dla których światło nic tam oświecić nie może. Po ziemi, jak gdyby na postrach, okropne cienie łażą. Każdy nic nie widząc wszystkiego się lęka. Człowiek bez zaufania przed człowiekiem stroni. Nikt się drugiemu nie zwierza. W głębokim milczeniu tylko zbroi i broni przeraźliwe słychać brzęki, wokoło zawżdy gotowe i na wszystko ważne żołnierstwo czeka tylko skinienia, kogo porwać, zniszczyć lub zgubić. Tak właśnie, jak teraz ten jastrząb płoszy albo uderza, tak tam jednodzierz wszystkich ludzi w bojaźni trzyma, rozkazuje im i z wszystkich pożytkuje. Ten smutny kraj niedawno najweselszą, najbogatszą i najludniejszą częścią był Polski. Takie trzy sztuki ziemi Rzeczpospolita zgubiła”.
Te piękne jakże ujmujące słowa wyszły z pod pióra Stanisława Staszica, opisującego swoje lata młodzieńcze – wypełnione tęsknotą do stron ojczystych, a które w jakże inny sposób ukazują człowieka, pełnego wiary w lepsze jutro tęskniącego za miłym oddechem Polskiego powietrza.
W trzy lata po anonimowym wydaniu Uwag nad życiem Jana Zamoyskiego opublikował słynne Przestrogi dla Polski.
Oba dzieła łączyły „głębię rozważań nad sprawami bieżącymi z rozległością horyzontów politycznych” i wstrząsnęły potężnie ówczesną opinią publiczną. Ich myśl przewodnią można zawrzeć w jednym zdaniu: „Nikomu nie wolno uganiać się za swoim osobistym szczęściem o ile ono jest sprzeczne ze szczęściem społeczeństwa”.
Ważnym elementem działalności politycznej i społecznej Stanisława Staszica było określanie narodowości. Wartość tego pojęcia mogła być według niego tylko wtedy utrzymana, jeżeli pojęcie to zawierało postulaty postępu.
W Przestrogach dla Polski sformułował w najostrzejszej formie tezę o zacofaniu Polski w stosunku do Europy wołając:
„Polska dopiero w wieku piętnastym,
Cała Europa już wiek osiemnasty kończy”.
W otaczającym go świecie Stanisław Staszic znajdował swe zasadnicze niesprawiedliwości: społeczną, którą były dla niego głównie podziały stanowe, oraz niesprawiedliwość rozbioru Polski. Poszukiwał ich źródeł w złych stosunkach społecznych. U schyłku politycznego bytu Rzeczpospolitej dokonywał wnikliwej krytyki polityczno-społecznej i filozoficznej współczesnego sobie ustroju oraz całości procesu dziejowego, który do tej sytuacji doprowadził. Próbował kształtować ideę takiej organizacji społeczeństwa, która wyzwoli aktywność jednostek i grup, zwłaszcza tych, które dotychczas były odsunięte nawet od bezpośrednio ich dotyczących spraw.
Tak pisał: „Wszystkie europejskie społeczeństwa pochodzą z towarzystw feudalnych. Wszystkie mają dotąd jeszcze grube feudalizmu rysy i główne feudalizmu zasady. W społeczeństwach feudalnych niepodobną jest moralność: bo moralność zasadza się jedynie na miłości bliźniego. W towarzystwach z feudalizmu pochodzących miejsce miłości bliźniego zajmuje przemoc i bojaźń. Stąd pochodzi, że w takich społeczeństwach są tylko ciągłe usiłowania uciemiężonych przeciw uciemiężającym; jest wojna nieustanna i tajemna jednych z drugimi, wojna uległych przeciw przemożnym, wojna ubogich przeciw bogaczom wojna słabych przeciw mocnym; zgoła nie ma ludzi bliźnich, nie ma ludzi braci; człowiek jednego stanu nie ma uczuć bliźniego ku ludziom innego stanu, ale ma usilne skłonności do rachowania swoich wyłącznictw, swoich feudalnych dzierżaw z krzywdą drugich; ma niechęć, ma nieufność nieprzyjaciół ku nieprzyjaciołom, uciśnionego ku uciskającym, człowieka przyrodzenia ku wyłącznikom feudalizmu, ku wyłącznikom z człowieczeństwa.
Dzieje wieków są dowodem, że niepodobieństwem jest zaprowadzić i ustalić moralność w społeczeństwach feudalnych, w towarzystwach pochodzących z feudalizmu. Poświadczają to równie czasy barbarzyństwa i ciemnoty, jak czasy cywilizacji i oświaty.
W XV i XVI wieku, wszyscy ówcześni w towarzystwach rej wodzący, wszystkie barony, grafy, margrafy, duki, wszystkie możnowłady starali się usilnie umoralizować lud. W tym zamiarze poświęcali wielką cześć majątków na założenie rozmaitych instytucji świętych, bogobojnych, na ustanowienie i uposażenie prawie w każdym mieście, i w wielu wsiach, zgromadzeń praktycznej moralności.
Przecież to wszystko stało się próżne i nieużyteczne. Owszem towarzystwa w tych wiekach były najniemoralniejsze. Na ten czas to w stanach chłopów niewolników nie było żadnej religii i moralności; była tylko zabobonność i bojaźń, a z nimi nie było żadnego zaufania w swoich panach; owszem była ogólna dążność do oszukania ich w robotach, w pańszczyźnie; było powszechne próżniactwo, pijaństwo, skryte powszechnie kradzieże, częste zabójstwa, częste chłopskie bunty i srogości.
Na ten czas to w stanach baronów, grafów, margrafów, duków, możnowładców znajdowała się powszechna wzgarda ludzi niewolników, w obchodzeniu się z nimi nieludzkość i srogość; między nimi zaś samymi w ich rodzinach własnej krwi nienawiść. […]
W wiekach zaś późniejszych, oświeceńszych, w wiekach osiemnastym i dziewiętnastym podobnież wszyscy władcy państw europejskich gorliwie starali się zaprowadzić i zagruntować w ludach religię i moralność; tym końcem wszędzie w edukacji partykularnej i w edukacji publicznej zalecono przed naukami wszystkimi naukę religii i moralności. W ogłoszeniach, w swoich przemowach do ludów, wszyscy usiłują najskuteczniej wzbudzać uczucia religii i moralności. W tym zamiarze zajęto się szczególniej podniesieniem i uporządkowaniem duchowieństwa, znowu zwoływano i powracano pobożne zakony, edukację powierzano duchownym.
Przecież współcześni, na to patrząc, widzieli wszędzie więcej coraz rozszerzającą się demokrację. W najniższej klasie wieśniaczej rolników trwa stale ku swym zwierzchnikomi panom taż tajemna niechęć, nieufność, taż żądza uwolnienia się, albo przynajmniej przez oszukanie ulżenia sobie robocizny i powinności, wszędzie w nich ludzie w złych przypadkach i w nieszczęściach dla panów i dla innych swych rządców mają obojętność; wszędzie trwa lenistwo, próżniactwo i powszechne pijaństwo, a w dni świąt ukazują się wszystkie gatunki rozpusty; zabójstwa są rzadsze, a gęste kradzieże, do krzywoprzysięstwa, do fałszywych świadectw we wszystkich znajduje się łatwość i skłonność. Brańców do wojskowej służby od ucieczki nie wstrzymuje obawa popełnienia krzywoprzysięstwa, ale jedynie obawa srogości kary. Po wojskowych leżach nic nie wstrzymuje, aby żołnierska rozpusta szybko nie rozpościerała się po wszystkich wiejskich rodzinach; stąd pogarszają się w tej najniższej.klasie obyczaje, zalęgają się porubstwa, cudzołóstwa; ginie wierność małżeńska, robi się obojętność rodziców dla dzieci i dzieci dla rodziców; nawet zagęszcza się nieuszanowanie synów dla ojców, powszechnieje znieważenie przez dzieci rodziców.
W klasie miejskiej rzemieślnicy, rękodzielnicy, fabrykanci, kramarze, kupcy są pełni wzgardy dla rolników, zajrzą i zazdroszczą szlachcie. Z jednymi i z drugimi w działań ich stosunkach nie kieruje bynajmniej miłość bliźniego, ale tylko rachuba żądzy większego zysku.
Niedotrzymywanie słowa, zyskowniejsza nad wartość rzeczy sprzedaż, oszukaństwo w mierze, w zamianie, w sprzedaży, w kupnie; fałszowanie rzeczy pierwszych potrzeb ludzkich, jadła i napojów; tym zaś złoczyństwom tajemne pobłażanie, nawet sprzyjanie, dzieje się w najoświeceńszych krajach przez rządy, końcem pomnożenia publicznych poborów; w tymże celu zaprowadzone publiczne loterie, gry wypadkowe, w których już doskonale wyrachowano przewyżkę wypadków na korzyść grającego, a na stawiającego szkodę. Tamże widzieć wszystkie gatunki monopoliów, nawet monopoliczny handel ludzi, murzynów: przez ten corocznie poświęcają chciwości bezecnej miliony ludzi bliźnich. A to wszystko najoświeceńsze, te z obrządków najreligijniejsze państwa, to wszystko zmieszczają w swoich prawach i umieją to wszystko w swojej rachubie pogodzić ze słusznością ze swoją religią i ze swoim sumieniem.
Nadto w tychże ucywilizowanych i oświeconych krajach wszyscy także są niespokojni, wszyscy także swego stanu, swojej klasy nie lubią, wszyscy pragną przedrzeć się z klasy niższej do wyższej; w stanie niższym chcą żyć, jak stan wyższy żyje, a ten zaś nieustannie dąży, aby klas niższych zawarować sobie uległość, a przez jej uległość powiększać swoją władzę i użytek.
Zgłębijmy te uwagi dalej: w teraźniejszych europejskich towarzystwach, uważając je powszechniej, spostrzegamy, że w stanach najniższych, w stanach rolników, poddanych, jest mniej zepsucia, mniej nieludzkości, mniej demoralizacji, niżeli w stanach wyższych. W naszych społeczeństwach z każdym wyższego stopnia stanem podwyższa się i powiększa się niemoralność […]
Z tych stanów wzniósłszy się jeszcze przejdę na dwory władców państw; tam wszystko oszukaniem. Nie ma żadnej szczerości; nauka fałszowania się doprowadzona do najwyższego stopnia; podłość największa i wyniosłość największa; podstępy, niesłuszność, niedotrzymanie przymierzy, przysiąg; zmowy, spiski jednych przeciw drugim, napaści, zdrady, wojny, gwałty, skoro się szczęśliwie udadzą, tam stają się prawością; religia jest polityką lub uorganizowaną tartuferią, moralność nie na miłości ludzi, ale zasadza się na mocy.
Nie ma więc w żadnych rodzinach, nie ma w żadnym stanie towarzystw europejskich usposobienia do moralizowania się ludzi, ale we wszystkich jest głęboko zaszczepiona dążność do użytkowania jednych z drugich albo przez oszukiwanie się, albo przez gwałcenie.
Przeto w społeczeństwach takiego składu trzeba najprzód starać się zmienić nienaturalną i nieprawą ich związku zasadę. Trzeba usiłować, aby wykorzenić w nich z gruntu ducha wyłącznictwa, który nieustannie i uporczywie działając, z początku osłabia, z czasem zupełnie zatłumia miłość ludzi. Owszem trzeba reformowanym towarzystwom nadać za główną zasadę miłość bliźniego; bo ta jest twórczą zasadą prawdziwej moralności boskiej, moralności chrześcijańskiej” (Ród ludzki, w: Stanisław Staszic, Dzieła, t. VIII, Warszawa 1820).
Patriotyczne i społeczne idee Stanisława Staszica nigdy nie były li tylko postulatami teoretycznymi. Miały one zawsze realny walor czynu, walor programu praktycznej służby społecznej. Można powiedzieć, że wszystkim postulatom Staszica patronowało hasło: „Pierwej naród – potem swobody, pierwej życie – potem wygoda”. Nic dziwnego, wszak mówił o sobie: „jestem najprzywiązańszym stronnikiem narodu polskiego”.
Któż obywatel ? Ten co swymi trudy
Wspiera los braci, choć przeciwność bije
Franciszek Dionizy Kniaźnin (1750–1807)
• Artur Bęben
1 Wójcik Z., Stanisław Staszic (1755–1826). 250 rocznica urodzin w: Informator SW AGH, Kraków, 2005