Vivat Akademia
Periodyk Akademii Górniczo-Hutniczej
21 listopad 2024

Wspomnienie z praktyki studenckiej w Czechosłowacji

W czerwcu 1948 roku ukończyłem trzeci rok studiów na Wydziale Elektromechanicznym Akademii Górniczej i udało mi się uzyskać skierowanie na praktykę zagraniczną w Czechosłowacji. Z kilkunastoosobową grupą studentów AG przyjechałem w sierpniu do Pragi. Warszawa leżała w gruzach, zrujnowany był Białystok, w którym przeżywałem okupację. Wojna nie oszczędziła Budapesztu i Wiednia. Złota Praga ocalała.

Powstanie praskie, przeciwko wycofującym się wojskom niemieckim, wybuchło 5 maja 1945 roku, trzy dni przed zakończeniem wojny. Na niektórych ulicach można było zobaczyć fotografie z nazwiskami poległych uczestników powstania. W Warszawie takie upamiętnienie powstańców byłoby niemożliwe.

Praga – pod pomnikiem Jana Husa. W tylnym rzędzie w środku Ludmiła Luśniak, z jej prawej strony Józef Lichnowski, drugi z jej lewej strony – autor. - fot. arch. KK

Nie spodziewałem się, że zobaczę niezniszczone, tak ładne miasto. Szczególnie wspaniały był widok głównej arterii Pragi – Vaclavske Namiesti ze zmieniającymi się wieczorem barwnymi neonowymi reklamami, oświetleniem witryn sklepowych, iluminacją gmachu Muzeum Narodowego i pomnika Św. Wacława oraz dużym ruchem samochodowym.

W Pradze grupa nasza przebywała 6 dni. Zaczęliśmy od zwiedzania miasta jadąc otwartym autokarem. Jechaliśmy z góry ustaloną trasą, co pewien czas wysiadając, celem obejrzenia kolejnego zabytku. Pod pomnikiem Jana Husa, na Starym Mieście, zrobiono nam pamiątkową fotografię. Nowością w tym okresie były bluzki nylonowe. Bluzkę taką posiadała koleżanka Ludmiła Luśniak, córka naszego wykładowcy geometrii wykreślnej dypl. inż. Zygmunta Luśniaka. Koledzy żartowali, że na zdjęciach nylon jest przeźroczysty. Ludmiła do zdjęcia nałożyła żakiet. Po ponad czterdziestu latach, gdy ją spotkałem w Stowarzyszeniu Wychowanków AGH, pani doc. dr inż. Ludmiła Luśniak-Lech śmiała się ze swoich ówczesnych obaw.

Zwiedzając w dalszych dniach Pragę, mogliśmy się przekonać, jak wiele to miasto zawdzięcza Karolowi IV – królowi czeskiemu i niemieckiemu, i cesarzowi rzymsko-niemieckiemu. Z jego inicjatywy rozszerzono granice miasta, przebudowano zamek i katedrę Św. Vita na Hradczanach, zbudowano most na Wełtawie, powstały nowe kościoły i ratusz, a w 1348 roku założony został pierwszy w środkowej Europie uniwersytet.

Nieodzowne było naturalnie odwiedzenie słynnych piwiarni „U Fleku”, w której serwowano tylko ciemne piwo oraz „U Kalicha”. W tej ostatniej było dużo pamiątek po Jarosławie Haszku i jego dobrym wojaku Szwejku.

Atrakcją było też oglądanie zawodów lekkoatletycznych, na które przyjechało wielu czołowych sportowców z zakończonych igrzysk olimpijskich w Londynie.

Z Pragi mniejsza już grupa 8 studentów wyjechała na praktykę zawodową do Chomutowa, miasta położonego 80 km na północny-zachód od Pragi, u podnóża Rudaw. Miasto wtedy liczyło ok. 35 tys. mieszkańców. Niemcy z tego rejonu zostali wysiedleni, a na ich miejsce napłynęła ludność różnych narodowości: Węgrzy, Cyganie, Słowacy, Czesi, Polacy, a nawet Włosi. Z powodu suszy w poprzednim roku, żywność była racjonowana na kartki. W Polsce w tym okresie produktów żywnościowych nie brakowało.

To tutaj właśnie w Chomutowie bracia Mannesmann, w zakładzie hutniczym swojego ojca, skonstruowali pierwszą walcarkę skośną z głowicą drążącą do walcowania tulei stalowych i opatentowali ją w 1885 roku. W 1891 roku opatentowali walcarkę pielgrzymową, przeznaczoną do pocieniania ścianek i wydłużania tulei w rurę. Oba te wynalazki umożliwiły przemysłową produkcję stalowych rur bez szwu. Walcownia w Chomutowie w dalszym ciągu wytwarzała takie rury.

Karlowe Wary – pod pomnikiem jelenia. W tylnym rzędzie drugi z lewej – autor, pierwszy z prawej – Józef Lichnowski. - fot. arch. KK

Zamieszkaliśmy w wilii położonej na jednym z otaczających miasto wzgórz. Do walcowni jeździliśmy autobusem. Razem z moim kolegą z roku Józefem Lichnowskim pracowaliśmy blisko cztery tygodnie w dziale elektrycznym walcowni. Mieliśmy możliwość zaznajomienia się z pracą układów elektrycznych i pomagaliśmy przy ich konserwacji i remontach. Po pracy wędrowaliśmy górskimi szlakami Rudaw. W górach natrafialiśmy często na bunkry systemu fortyfikacji obronnych przed Niemcami, budowane przez Czechosłowację w latach 1933–1938.

Zwiedzaliśmy również inne sąsiednie miejscowości. W Karlowych Warach, tak jak wszyscy turyści, zrobiliśmy zdjęcie pod symbolem miasta – jeleniem. Na tego jelenia polował król Karol IV. Psy, które goniły rannego jelenia, wpadły do gorącego źródła i zaskowyczały. Karol IV założył w tym miejscu osadę, później w 1370 roku nadał jej prawa miejskie. Tak powstało, znane w całym świecie, uzdrowisko Karlowe Wary. Nie wiadomo tylko, dlaczego rzeźbiarz zamiast jelenia umieścił na skale kozicę.

Świadectwo praktyki polskiego „wysokoszkolaka” - fot. arch. KK

Podróże kształcą. Nie mieliśmy wtedy takich możliwości zwiedzania świata, jak ma dzisiejsza młodzież. Po wojnie przez długie lata, granice naszego kraju były zamknięte, wyjazdy ograniczone. Nam się udało wyjechać. Miesięczny pobyt w Czechosłowacji był wspaniałą przygodą, pozostały wspomnienia.

W latach siedemdziesiątych byłem ponownie kilkakrotnie w Pradze. Z ramienia przedsiębiorstwa, w którym pracowałem załatwiałem dostawy naszych urządzeń elektrycznych. Zawsze z wielką przyjemnością wędrowałem zabytkowymi, uroczymi ulicami tego pięknego miasta.

Kazimierz Kromin