3 Maja 1946 w Krakowie
- Szczegóły
- Kategoria: numer 2
- 06 kwiecień 2010
Studenci Akademii Górniczej, za zgodą rektora Goetla, wyruszyli z pod gmachu Uczelni, czwórkami, ze sztandarem Stowarzyszenia Studentów AG, na nabożeństwo do Kościoła Mariackiego.
Na skrzyżowaniu ulic Szewskiej i Jagiellońskiej drogę zagrodziło kilkunastu cywili domagających się rozwiązania „nielegalnej manifestacji”. Niektórzy wyciągnęli nawet pistolety, które jednak szybko schowali. Prowadzący pochód koledzy Lech Kobyliński (prezes SSAG) oraz Antoni Kleczkowski, próbowali tłumaczyć, że zgodę wyraził rektor, który omówił to z odpowiednimi władzami. Celem wyjaśnienia tej kwestii zaproponowano wspólną wizytę u rektora po czym zawieziono Kobylińskiego i Kleczkowskiego… wprost do aresztu UB na Placu Inwalidów. Przetrzymywano ich tam przez szereg dni.
Na Szewskiej, na chodnikach, zgromadził się tymczasem spory tłum, zdecydowanie negatywnie nastawiony do blokujących. – Nie mogąc się doczekać powrotu „zawiezionych na rozmowę do rektora” kolegów, pochód ruszył. Nie próbowano go już zatrzymywać.
Zdjęcie czołówki zrobiono w pobliżu Kościoła Mariackiego (między wylotem ul. Św. Jana i Floriańskiej). Pochód prowadził kol. Stanisław Tochowicz (wiceprezes SSAG). W skład pocztu sztandarowego wchodzili (poczynając od lewej: kol. Stanisław Gorczyca, Zbigniew Kling (chorąży) i Kazimierz Levitoux. W drugim rzędzie idą: Bogusław Seweryński, Janusz Kuczma i Jerzy Sędzimir.
Po nabożeństwie, zgodnie z planem, próbowano okrążyć Rynek aby wychodząc przez ulicę św. Anny, wrócić na akademię. Na rogu Wiślnej, pod siedzibą komitetu PPR, doszło do zamieszania. Padło kilka strzałów (nikt nie został ranny). Oczywiście partia oskarżała, że strzelali uczestnicy „demonstracji”. Prawdopodobnie była to jednak reakcja znajdujących się w budynku, spanikowanych, towarzyszy. Na rogu Szewskiej i Plant pojawił się samochód pancerny strzelający, z broni maszynowej, w powietrze (relacja Zbyszka Szczygła). Część kolegów z „pokawałkowanego” pochodu dotarła jednak na uczelnię. Sztandar, schowany jeszcze w czasie zamieszania po wyjściu z kościoła, szczęśliwie wrócił na akademię. Rektor do którego poszliśmy wprost z Rynku (mieszkał niedaleko, przy Placu Kleparskim) oczywiście nic nie wiedział o zatrzymaniu Kobylińskiego i Kleczkowskiego.
Jedynym aresztowanym, oskarżonym i skazanym (rok więzienia?) studentem AG był, kol. Rynkar. Już po zakończeniu pochodu zatrzymano go w Domu Akademickim.