Vivat Akademia
Periodyk Akademii Górniczo-Hutniczej
03 grudzień 2024

Cudowne lata z "Krakusem"

Wszystko zaczęło się od braku rozrywek w szarych, powojennych czasach. Barwny folklor przyszedł później, na początku bardziej z konieczności aniżeli z wyboru. Potem na trzy dekady magnesem stała się możliwość wyjazdu za granicę. Od kiedy wolnych chwil mamy wszyscy mniej niż możliwości ich spędzania, a poza zasobnością portfela nic nie ogranicza swobody podróżowania, jasne stało się, że Zespół Pieśni i Tańca AGH „Krakus” im. Wiesława Białowąsa ma do zaoferowania kolejnym pokoleniom wychowanków coś zupełnie unikalnego – szansę na artystyczne spełnienie w gronie przyjaciół na całe życie.

„Krakus” uznawany jest za najstarszy studencki zespół folklorystyczny w Polsce, choć w chwili, kiedy powstawał, nie był jeszcze ani „Krakusem” (nazwę tę przyjął w 1974 roku), ani nie miał zbyt wiele wspólnego z ludowością. Pierwszy skład orkiestry założonej w 1949 roku przez Wiesława Białowąsa, wówczas studenta Wydziału Metalurgii, a później zasłużonego pracownika naukowego i profesora AGH, miał w założeniu wykonywać muzykę rozrywkową.

Prof. Wiesław Białowąs dyryguje orkiestrą „Krakusa” - fot. arch. ZPiT „Krakus”

Wiesław Białowąs w utworzeniu własnego zespołu upatrywał szansy na realizację twórczych ambicji, od wczesnego dzieciństwa bowiem przejawiał ogromne zdolności muzyczne. – „Już w radomskim gimnazjum założył swój pierwszy zespół «Rytm», a potem w liceum «Rytm 2». Oba dość szybko zaczęły odnosić sukcesy. Nadszedł jednak czas, kiedy wyfrunął z gniazda do Krakowa. Nie wiadomo, dlaczego wybrał metalurgię, a nie muzykę. Pytany, odpowiadał, że to przecież też na «m»” – wspomina Elżbieta Białowąs, małżonka profesora i wychowanka zespołu. „W tamtych latach przy wyborze studiów bardziej liczyły się względy pragmatyczne – możliwość uzyskania zawodu, który zagwarantuje utrzymanie – niż zainteresowania”.

Metalurgia, jakkolwiek pasjonująca, nie była w stanie zagospodarować całej energii młodego studenta. – „Wiesiek nie bardzo wiedział, co robić z wolnym czasem. Do wyboru były dwie opcje – albo potańcówki, albo kino. Potańcówki raczej go nie interesowały, a z filmów lubił głównie muzyczne. Spodobało mu się zwłaszcza stepowanie Freda Astaire’a, wybrał się więc na lekcje tańca do profesora Mariana Wieczystego” – opowiada Elżbieta Białowąs. W historii zespołu jedną z pierwszych zasług prof. Wieczystego – niestrudzonego popularyzatora tańca towarzyskiego i choreografa w pionierskich latach ZPiT AGH – było wybicie tego pomysłu z głowy Białowąsa. – „Stwierdził po prostu, że uczy tańca, a nie popisów cyrkowych” – mówi Elżbieta Białowąs.

Inne tańce niż stepowanie nie interesowały Białowąsa, postanowił więc założyć uczelniany zespół muzyczny. – „Jego powstanie w roku 1949 było wynikiem potrzeby sześciu, a później dziewięciu studentów, którzy poza dobrymi chęciami nie mieli ani szczególnych umiejętności, ani instrumentów” – mówił po latach, z właściwą sobie skromnością umniejszając swoją rolę. – „Pierwszy zdezelowany fortepian podparty stołkami (miał bowiem tylko jedną nogę) stał w sali wykładowej A-0. Pozostałe instrumenty: trzy akordeony, gitara i skrzypce były własnością prywatną. Perkusję zastępował futerał od akordeonu, a grywaliśmy na przerwach pomiędzy wykładami”.

Początki były trudne. O ogromnej determinacji założyciela grupy świadczyło dodatkowo niezbyt przychylne nastawienie uczelni, która do momentu zdobycia przez zespół ogólnokrajowego uznania nie chciała „finansować fanaberii Białowąsa”, proponując mu prowadzenie orkiestry dętej towarzyszącej pochodom i pogrzebom. Wkrótce jednak marzenie muzykalnego metalurga spełniło się w skali, której nie był chyba w stanie przewidzieć. Zespół Pieśni i Tańca AGH powstał na drodze połączenia odrębnie działających w tamtym okresie studenckich zespołów artystycznych AGH – orkiestry pod batutą Białowąsa, chóru prowadzonego przez Jerzego Kraśnickiego, zespołu tanecznego, który zorganizował Grzegorz Krater oraz zespołu góralskiego założonego przez Jana Kuchtę. W sztuce panowała wówczas moda na inicjatywy dość monumentalne, w związku z czym zespół początkowo liczył… 400 osób.

fot. arch. ZPiT „Krakus”

Wkrótce z orkiestry wydzielona została sekcja muzyki tanecznej, której program układał prof. Wieczysty. Apogeum stalinizmu nie sprzyjało jednak tanecznym rytmom „zgniłego Zachodu”, o czym przekonano się już podczas jednego z pierwszych festiwali studenckich w 1950 roku. Grupa wokalistów, tancerzy i instrumentalistów z AGH przedstawiła wówczas m.in. interpretację bluesa „Amerykanin w Paryżu” G. Gershwina. Występ okazał się artystycznym sukcesem i został świetnie przyjęty przez publiczność, ale jury wespół z recenzentami prasowymi nie pozostawiło na „wywrotowym” zespole suchej nitki, na modłę Zoila utyskując zwłaszcza na „nowoczesne czarownice: ubrane bez gustu i oszczędnie”. Cztery lata później na zabawie w Bochni równie gorliwy, co pijany milicjant sterroryzował orkiestrę pistoletem, aby uwolnić kraj od „kapitalistycznej zarazy”. Jak odnotowują kroniki, nie wiadomo, co by się stało, gdyby jeden z członków zespołu nie wpadł na pomysł wyłączenia światła na sali…

Wobec takiego obrotu spraw kierownictwo zespołu zostało przyparte do muru – w rachubę wchodziło albo rozwiązanie grupy, albo zmiana repertuaru. Ponieważ członkowie zespołu chcieli dalej grać, tańczyć i śpiewać, Wiesław Białowąs postawił na popularny wówczas i tolerowany przez władze folklor. Zrodziło to skądinąd sporo problemów, ponieważ ani on, ani prof. Wieczysty na ludowości kompletnie się nie znali. – „Jako choreografa dołączono Jadwigę Mierzejewską, która organizowała uroczystości dożynkowe, więc miała ze wszystkich najlepsze pojęcie o folklorze – wspomina Elżbieta Białowąs. – Przygotowane przez zespół widowisko «Albośmy to jacy tacy tacy i owacy» miało być satyrą «na pańskie» lub «zachodnie» i jako alternatywę przedstawiać taniec ludowy. W występie brało udział ok. 320 osób, a w finałowym krakowiaku tańczyło 36 par. Choć w widowisku przemycono zachodnie rytmy (np. boogie-woogie w tańcu bikiniarzy), na eliminacjach we Wrocławiu zostaliśmy uznani za najlepszy studencki zespół pieśni i tańca w Polsce.

Wybór repertuaru okazał się nadzwyczaj trafny – po licznych udanych występach w kraju w 1960 roku ZPiT AGH ruszył promować Polskę na tournée po Węgrzech. W czasach, kiedy o przekroczeniu granicy można było tylko pomarzyć, za sprawą kolejnych wyjazdów na bardzo liczne wówczas imprezy i festiwale folklorystyczne przyszły „Krakus” stał się dla młodych ludzi oknem na świat. W ciągu sześciu dekad działalności zespół odbył ponad 170 podróży artystycznych, podczas których wystąpił ponad 4,5 tys. razy w Polsce, we wszystkich krajach Europy, a także w Azji, Afryce, Ameryce Północnej i Południowej.

fot. arch. ZPiT „Krakus”

Udział w zagranicznych konkursach wniósł w zespołowe życie silne emocje. – „Kiedy potencjalnych kandydatów do wyjazdu było więcej niż miejsc, pojawiał się element rywalizacji. Przypominam sobie, że jedna z koleżanek była tak oburzona faktem, że nie została zakwalifikowana, że cisnęła nożyczkami w kierownika chóru” – opowiada Stanisław Rusinek, były wieloletni kierownik zespołu i obecny prezes Fundacji „Krakusa”. Warto było dać z siebie wszystko, ponieważ, jak opowiada były kierownik chóru Józef „Bobik” Kozakowski, na działalność zespołu uczelnia zaczęła patrzyć coraz bardziej przychylnym okiem. Chór występował i występuje podczas Inauguracji roku akademickiego, „skoku przez skórę” z okazji Dnia Górnika, „ślubowania hutniczego” w Dniu Hutnika czy nadawania nominacji doktorskich i godności profesorskich. Do legendy przechodzą hucznie obchodzone okrągłe jubileusze zespołu. Podczas trwających sześć dni uroczystości z okazji 60-lecia „Krakusa” pobito wszelkie rekordy – jednocześnie na scenie wystąpiło 160 osób z trzech pokoleń członków zespołu. Występy obejrzało ponad 4 tys. osób.

fot. arch. ZPiT „Krakus”

Choć zmieniają się czasy i trendy w kulturze, nic nie wskazuje na to, aby zespół zamierzał dokonywać wolt w repertuarze, który opanował w mistrzowski sposób. Uhonorowany licznymi nagrodami na krajowych i międzynarodowych festiwalach „Krakus” podczas występów nadal prezentuje folklor przetworzony i przystosowany artystycznie do wymogów sceny. Pieśni, tańce i obrzędy przedstawiane w suitach krakowskiej, śląskiej, rzeszowskiej, łowickiej, sądeckiej, lubelskiej, kieleckiej, żywieckiej oraz beskidzkiej ukazują bogactwo kulturowe tych regionów, a także kunszt i piękno strojów ludowych.

fot. arch. ZPiT „Krakus”

Żywiołowa twórczość ludowa, którą w latach pięćdziesiątych zespół AGH zainteresował się niejako pod przymusem, stała się dla jego członków autentyczną pasją. Co najważniejsze, na tyle trwałą, że ich następcy odkrywają w niej nowe inspiracje również dziś.

Ponieważ sędziwy stażem, ale wciąż hoży „Krakus” stale potrzebuje dopływu „świeżej krwi”, namawiamy do „szerzenia dobrej nowiny” o działalności zespołu i jego sekcji dziecięcej wśród zaprzyjaźnionych studentów i absolwentów, a także niezwiązanych z uczelnią znajomych. Wszystkich wychowanków AGH, którzy przeżyli przygodę z „Krakusem” lub w jakikolwiek sposób związali się z jego losami, zachęcamy także do odnawiania dawnych kontaktów i śledzenia działalności zespołu na stronie [www.krakus.net].

Michał Jędras

Od Redakcji

W artykule przytoczone zostały obszerne fragmenty przygotowywanego właśnie do publikacji albumu wspomnieniowego, w którym wykorzystano informacje z kronik zespołu, strony [www.krakus.net], z wywiadów z członkami zespołu przeprowadzonych przez Piotra Jędrzejka oraz z pracy magisterskiej Renaty Lichockiej pt.: Dzieje ZPiT AGH „Krakus” im. W. Białowąsa przy AGH w Krakowie

fot. arch. ZPiT „Krakus”
fot. arch. ZPiT „Krakus”