"Piastowski Ślązak"
- Szczegóły
- Kategoria: Numer 13
- 19 czerwiec 2015
Rozmowa z mgr. inż. Jackiem Kudelą – dyrektorem KWK "Piast" w Bieruniu .
Wywodzisz się z rodziny o tradycjach górniczych?
To prawda, urodziłem się w takiej rodzinie w Tychach. Ojciec mój pracował w KWK „Boże Dary” w Kostuchnej (dzisiaj dzielnica Katowic), gdzie sprawował przez długie lata odpowiedzialną funkcję Głównego Mechanika. Toteż klimaty górnicze otaczały mnie od dzieciństwa. W tamtych latach ojciec musiał być dyspozycyjny dla ruchu kopalni przez całą dobę, co przekładało się w otoczce rodzinnej na mimowolne przeżywanie wielu stanów emocjonalnych wraz z nim. Właściwie etos pracy górniczej otaczał naszą rodzinę w każdym wymiarze. Mój brat pracował w KWK „Wesoła”, brat matki w KWK „Ziemowit”. Spotkania rodzinne, które odbywały się w swojskiej atmosferze były bezustannym „fedrowaniem”.
Przesiąknięty rodzinną tradycją podjąłeś decyzję studiowania na Politechnice Śląskiej w Gliwicach?
Po wielu rozterkach i przemyśleniach zdecydowałem się na PŚ, gdyż była najbliżej rodzinnego domu. Studiując na Wydziale Górniczym związałem się umową stażową z nowo wybudowaną kopalnią KWK „Czeczott”, którą posadowiono w nadaniu obszaru gmin: Bojszowy, Góra i Bieruń; była ona najbliżej usytuowaną kopalnią. I tak to się zaczęło.
Dlaczego „Czeczott”, a nie np. „Piast”, „Ziemowit”, „Boże Dary”, „Murcki” czy „Staszic”? One też były bardzo blisko.
Wspomniałem już, że ojciec mój znający realia techniczno-organizacyjne starych kopalń miał swój wpływ na wybór miejsca pracy, zresztą i pozostali członkowie rodziny też pomogli mi w podjęciu decyzji. Była to ostatnia kopalnia z zaprojektowanych kopalń w czasach przed „Okrągłym Stołem”, która była od początku zaprojektowana na dobowe wydobycie 24 tys. ton/dobę. Załogę tworzyła tam najlepsza kadra inżynieryjno-techniczna oddelegowana z kopalń Jaworznicko-Mikołowskich, Jastrzębskich i Katowickich. To było dla młodego umysłu wyzwanie jak zdobywanie Syberii lub Alaski. Były to czasy, gdy dla spełnienia celu inwestycyjnego nie liczyły się koszty. Inwestowano też nie tylko w obiekty i urządzenia, ale i w ludzi. Tak padł mój wybór i 21 sierpnia 1986 roku podjąłem pracę w kopalni, tj. w rok po jej oficjalnym uruchomieniu (22 lipca 1985). Kopalnia wtedy wydobywała około 2 tys. ton węgla/dobę głównie z urobku wydobytego z robót przygotowawczych, bo w ruchu była tylko jedna mizerna ściana, przeznaczona raczej dla szkolenia załogi aniżeli dla osiągnięć. Całe szczęście, że wtedy skierowano mnie do pracy na dole w dziale wentylacji. Po zapoznaniu się z wyrobiskami poziomów 200, 500 i 650 metrów wyraziłem chęć podjęcia pracy bezpośrednio w produkcji. Stało się. Wrzucono mnie w kierat robót likwidacyjno-zbrojeniowych.
Dzisiaj, po 29 latach pracy w górnictwie wiem, że naukę tego zawodu zdobywa się w oddziale robót przygotowawczych, likwidacyjno-zbrojeniowych i w wentylacji. Samo urabianie w ścianach staje się obecnie coraz bardziej „robotyzowane”.
A więc doświadczyłeś nauki tego zawodu prosto z „marszu”.
Z perspektywy czasu widzę, że zdarzyło mi się pracować ze wspaniałymi kolegami pod czujnym okiem naszych zawodowych mentorów. Zresztą z tego pokolenia wielu moich starszych i młodszych kolegów oraz przełożonych awansowało do przednich stanowisk w zarządzaniu górnictwem. Są wśród nich: dyrektorzy kopalń, prezesi górniczych „korporacji”, prezesi spółek, kadra byłej Agencji Węgla Kamiennego obecnie Kompanii Węglowej, itp. Gdyby ich zebrać razem stanowilibyśmy bardzo liczny klan „Czeczeńców” (tak nazywa się w środowisku górniczym byłych pracowników kopalni KWK „Czeczott”).
To skąd wziął się pomysł zakończenia działalności KWK „Czeczott” i połączenie Was z „Piastem” jako Ruch II.
Wybór lokalizacji kopalni „Czeczott” był decyzją można powiedzieć odgórną – miała być zbudowana na terenie województwa katowickiego, więc wybrano lokalizację Wola. Wydobycie prowadzone było w obszarze górniczym „Wola I” o powierzchni 28,51 km kw. i „Międzyrzecze” o powierzchni 2,05 km kw. Pierwotnie zakładano, że obszar górniczy kopalni będzie znacznie większy, ale późniejszy brak zgody górniczych i samorządowych władz na eksploatację pod byłym obozem KL Birkenau spowodował, że odstąpiono od tego zamysłu. Brak możliwości poszerzenia bazy zasobowej kopalni i coraz trudniejsze warunki do prowadzenia efektywnej eksploatacji w złożu stały się podstawą podjęcia działań restrukturyzacyjnych w stosunku do kopalni. W rezultacie podjęto decyzję o włączeniu KWK „Czeczott” w struktury organizacyjne KWK „Piast” jako Ruch II KWK „Piast”. Nastąpiło to po 15 latach, tj. 1 lipca 2000 roku, mimo że w 1995 roku, a więc po 10 latach kopalnia osiągnęła docelowe wydobycie 24 tys. ton/dobę. Jednocześnie w związku z wyeksploatowaniem zasobów przemysłowych w południowej części KWK „Czeczott” podjęto decyzję o likwidacji tej części kopalni. Od lutego 2003 roku KWK „Piast”, a wraz z nią Ruch II tej kopalni znalazła się w strukturach organizacyjnych Kompanii Węglowej S.A. W obliczu trwającego od kilku lat procesu restrukturyzacji wydobycia ze złoża byłej kopalni „Czeczott”, ze względu na kończącą się eksploatację zasobów przemysłowych, podjęto w 2004 roku decyzję o zakończeniu wydobycia i rozpoczęciu całkowitej likwidacji Ruchu II KWK „Piast”. W dniu 31 lipca 2005 roku wydobycie węgla ze złoża byłej kopalni „Czeczott” zostało zakończone. Niebagatelną rolę w tych decyzjach odgrywało silne lobby ochrony środowiska naturalnego. „Czeczott” oprócz skomplikowanego złoża miał też silne zasolenia wód dołowych, skażonych związkami radonowymi. W tamtych czasach zasolenie wód Wisły w rejonie Oświęcimia przed ujściem Soły wynosiło 33 mg na litr, a to wynikało ze zrzucania wód dołowych kopalń; Silesia, Brzeszcze, Piast, Ziemowit i Czeczott. Z tego najbardziej zasolone i szkodliwe dla życia biologicznego były wody dołowe „Czeczotta”. Jeśli przypomnę, że wody Bałtyku mają zasolenie od 23 do 28 mg/litr wody to daje to obraz stanu rzeczy. Pewnie, że można było przed zrzutem wody do Wisły odzyskiwać sól w osadnikach, tylko co z nią robić przy i tak dużej nadprodukcji soli w Polsce. I w ten sposób nadszedł kres działalności kopalni „Czeczot”. Nie jest to kopalnia zlikwidowana, tak jak modnie dziś się mówi – „uśpiona”. Działa tam zakład Przeróbki Węgla uzdatniający i uszlachetniający węgiel dla palenisk na węgle „groszkowe” i fluidalne. Zainteresowanie przejawia nią też energetyka. Co dalej, to zobaczymy, obecnie nie są to najlepsze czasy dla górnictwa.
Wykonując dobrze swoje zawodowe powinności znalazłeś się nagle w strukturze organizacyjnej „Piasta”.
KWK „Piast” tkwi w tej samej strukturze geologicznej co „Czeczott”, tyle że nie pokiereszowanej dyslokacjami, więc nie było problemu. Sprawowałem wtedy funkcje Kierownika Robót Górniczych i w tej roli przejęła mnie kopalnia „Piast”, dalej to Główny Inżynier Przygotowania Produkcji, Główny Inżynier Górniczy, Dyrektor Techniczny i to co jest dzisiaj, a więc Dyrektor KWK „Piast” – Kierownik Ruchu Zakładu Górniczego.
Jak obecna sytuacja w górnictwie przekładała się na sytuację „Piasta”?
„Piast” ma się dobrze, mimo tego czarnego PR wokół górnictwa. Wydobywamy po najniższych kosztach. W Kompanii Węglowej jesteśmy w trójce kopalń, tj.: „Marcel”, „Ziemowit” i my, gdzie górnictwo nie ponosi „strat”, mówiąc eufemistycznie jesteśmy ponad kreską. Przekłada się to również na dobrą współpracę ze stroną społeczną. Oby tak dalej.
Mówimy tylko o pracy, a co powiesz o sobie w kontekście Twojego zaangażowania w środowiska stowarzyszeniowe?
To jest temat niebanalny, jako że zdarzyło mi się być absolwentem: Wydziału Górniczego Politechniki Śląskiej, Wydziału Zarządzania i Górnictwa AGH i Wydziału Zarządzania Finansami Przedsiębiorstw Akademii Ekonomicznej w Katowicach. We wszystkich tych tytułach jestem mocno zaangażowany, ale byłoby grzechem pominąć inicjatywę moich byłych dyrektorów: Jerzego Wróbla, Jana Bilika i Lecha Mielniczuka, też absolwentów AGH w Krakowie, którzy ukierunkowali mnie na studia podyplomowe. W Stowarzyszeniu Wychowanków Wydziału Górniczego Politechniki Śląskiej w Gliwicach jestem w Zarządzie Głównym w SW AGH – terenowe Koło Grodzkie zbudowane głównie z emerytów „Czeczotta”, „Piasta”, „Ziemowita”, uczestniczę w ich działalności organizacyjnej. No i Akademia Ekonomiczna, a także SITG, organizacje samorządowe, charytatywne i sportowe. Pełnię też funkcję prezesa klubu sportowego związanego z KWK „Piast”. Na to wszystko trzeba wygospodarować czas, by nie wpaść w „bylejakość” pełnionych obowiązków. Gdyby świadectwem tego zaangażowania były dyplomy, uznania dziękczynne i akcenty wiszące na ścianach sekretariatu i mojego gabinetu to i tak – doba byłaby rozciągliwa. Całe szczęście, że pracuję z doborowym zespołem administracyjno-technicznym, który wspomaga mnie w licznych działaniach.
A co z hobby – czy jest na nie czas?
Dobre pytanie. Mam 53 lata i w sposób naturalny chce się mieć oprócz energii zawodowej energię fizyczną. Nie wiele na tą drugą zostaje czasu. Rodzina; (matka Krystyna, żona Joanna i para moich pociech), także: sporty zimowe, turystyka i sporty wodne to wszystko, co mi służy i czego muszę pilnować dla zdrowia psychicznego i fizycznego.
W imieniu Zarządu Głównego SW AGH jako jego wiceprzewodniczący składam wyrazy serdecznych podziękowań za wspomaganie materialne i organizacyjne koła SW AGH „Czeczott” w Tychach.
Rozmawiał Henryk Konieczko