Z cyklu sylwetki absolwentów AGH
- Szczegóły
- Kategoria: numer 9
- 27 listopad 2012
Maciej Besta
Laureat ogólnopolskiego konkursu na Najlepszego Studenta RP
tzw. „Studenckiego Nobla 2012”, doktorant na Politechnice Federalnej
w Zurychu, eksplorator i alpinista
Jest absolwentem kierunku informatyki stosowanej na Wydziale Elektrotechniki, Automatyki, Informatyki i Elektroniki AGH (2012). Obecnie rozpoczął studia doktoranckie na Politechnice Federalnej w Zurychu. Od trzeciego roku studiów współpracuje z ośrodkiem fizyki cząstek CERN w Genewie w ramach różnych praktyk i stypendiów. Przez około rok współtworzył systemy zarządzania symulacjami i udostępniania informacji o elementach Wielkiego Zderzacza Hadronów na potrzeby grupy EN/STI, rozwijającej symulator FLUKA, stosowany w fizyce cząstek. Przez pozostały czas związany był z eksperymentem TOTEM, gdzie pracował nad systemem wizualizacji geometrii detektorów oraz cząstek.
Motto osobiste
Jest ich wiele i pochodzą przede wszystkim od moich Autorytetów, wielkich tego świata, tytanów intelektu, moralności i ducha:
Wymagajcie od siebie, choćby inni od Was nie wymagali
bł. Jan Paweł II
Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą
św. Augustyn
Motto zawodowe
Mówiąc szczerze, nie posiadam takowego – jestem po prostu przekonany, że każdy z nas powinien jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki.
Najważniejsze osiągnięcia w życiu osobistym
Jednym z najważniejszych było wykształcenie w sobie, dzięki pomocy kilku wspaniałych i niezwykle mądrych ludzi, pewnego kręgosłupa moralnego, a także właściwe uformowanie swojego sposobu myślenia, horyzontów oraz postawy wobec różnych zjawisk, zagadnień i procesów.
Bardzo cieszę się też z faktu, że mam kilku przyjaciół, których udało mi się odnaleźć w dzisiejszym, nie zawsze sprzyjającym temu świecie.
Najważniejsze osiągnięcia w życiu zawodowym
Te najistotniejsze są również najbardziej aktualnymi. To przede wszystkim zwycięstwo w konkursie „Studencki Nobel” na najlepszego studenta Polski w lipcu 2012 roku. To ukończenie Informatyki Stosowanej (specjalność Nowoczesna Grafika Komputerowa) na Wydziale Elektrotechniki, Automatyki, Informatyki i Elektroniki w czerwcu 2012 roku, z najwyższym wyróżnieniem summa cum laude. Pragnę tutaj tylko nadmienić, iż miałem w pełni zindywidualizowane studia, których program układałem wspólnie z moim opiekunem naukowym i jednocześnie mentorem prof. Ryszardem Tadeusiewiczem. Do innych, znaczących sukcesów mogę również zaliczyć wieloletnią współpracę naukową z największym na świecie laboratorium fizyki cząstek CERN w Genewie, którą realizowałem poprzez szereg różnego rodzaju praktyk i staży, a która zaowocowała m.in. moją pracą magisterską. Innymi, cząstkowymi sukcesami, składającymi się na całokształt mojej ścieżki naukowej, są również wszystkie stypendia, które otrzymywałem – zarówno ogólnopolskie, jak i regionalne „Sapere Auso”. Z uśmiechem wspominam też swoją średnią ocen na studiach, która ostatecznie wynosi 5.25 na maksymalną możliwą do osiągnięcia 5.0.
Najbardziej aktualnym osiągnięciem, które specjalnie zostawiłem na sam koniec, są studia doktoranckie na ETH w Zurychu, najlepszej politechnice w Europie i trzeciej na świecie, które rozpoczynam od października 2012. Moja praca naukowa będzie dotyczyła algorytmów i przetwarzania równoległego, i mogę mieć tylko nadzieję, iż podołam temu ogromnemu wyzwaniu intelektualnemu i nie przyniosę wstydu swojej Alma Mater.
Prywatnie
Prywatnie interesuję się naprawdę wieloma rzeczami i trudno jest mi tu podać jeden przykład. Generalnie rzecz biorąc, staram harmonijnie rozwijać swój intelekt, ciało oraz ducha. Konkretyzując, pasjonuję się np. organizacją ekspedycji oraz wypraw o charakterze eksploracyjnym w różne miejsca Eurazji. Szczególnie upodobałem sobie syberyjskie góry, tajgę oraz tundrę. Byłem tam już trzy razy – pierwsza wyprawa miała miejsce latem 2010 roku, kiedy to dotarłem do Gór Czerskiego w dalekiej Jakucji. Jako (prawdopodobnie) pierwszy Polak, wraz z grupą znajomych, wszedłem też zimą na najwyższy szczyt Uralu – Narodnaję; miało to miejsce na przełomie lutego i marca 2011. Wyprawa, z której właśnie wróciłem, to samotna ekspedycja w pasmo Sajan na zachód od jeziora Bajkał, gdzie niemal dwa tygodnie nie miałem kontaktu z ludźmi. W planach mam naprawdę ambitne wyprawy, do których zaliczam: zimową eksplorację Gór Czerskiego w Jakucji (temperatury poniżej – 70°C), wyprawę w absolutnie dziewicze rejony Płaskowyżu Putorana oraz Gór Byrrynga na Półwyspie Tajmyr. Wszystkie te miejsca leżą na Syberii i wszystkie one są niezwykle trudne do zorganizowania z wielu różnych przyczyn. Moim marzeniem jest także wielomiesięczna ekspedycja w Płaskowyż Chang-Tang, jedno z najbardziej nieprzystępnych miejsc kuli ziemskiej. Uprawiam także alpinizm – upodobałem sobie zimowe (i inne poza sezonem) wyprawy w Alpy, kiedy to te góry stają się najmniej przystępne i jednocześnie najpiękniejsze.
Na wyprawach staram się też rozwijać swoją pasję fotograficzną, co jak do tej pory przełożyło się na szereg prelekcji, a także kilka wystaw, z których jedna miała miejsce w głównym budynku ośrodka CERN. Pochwalę się może, iż zdjęcia na tyle przykuwały uwagę, iż zostałem poproszony przez noblistę z dziedziny fizyki cząstek Jacka Steinbergera o spotkanie i zaprezentowanie mu zdjęć wraz z kilkoma historiami z dalekich wypraw.
Mimo wszystko intelekt jest dla mnie znacznie istotniejszy niż rozwój fizyczny. Jestem głęboko przekonany, iż szerokie horyzonty myślowe przychodzą dopiero z czasem, gdy uda się zgłębić wiele różnych dziedzin. Prócz rzecz jasna informatyki i matematyki bardzo lubię filozofię, a głębia myśli św. Tomasza z Akwinu czy Platona jest dla mnie zawsze jasnym drogowskazem, w którą stronę mam podążać, by stawać się lepszym. Prócz tego, głęboko interesuję się również fizyką – nadmienię tylko, iż mogłem także doktoryzować się z astrofizyki i bardzo długo wahałem się, którą dziedzinę mam wybrać. Lubię też historię, uważam ją na najlepszą nauczycielkę, która – o ile zgłębić ją mądrze – daje wiedzę pozwalającą na dogłębną i prawidłową analizę różnych zjawisk i procesów zachodzących obok nas w dzisiejszym świecie.
Staram się też rozwijać swoje zainteresowanie sztuką, jako że wydaje mi się, iż osoba aspirująca do miana wykształconej powinna być dobrze zorientowana w choćby jednej z jej dziedzin. Szczególnie upodobałem sobie malarstwo i rysunek, jako iż samemu posiadam pewien szczątkowy talent do odtwarzania rzeczywistości na kartce papieru.
Szczególne wspomnienia z okresu studiów
Było kilka takich wykładów i zajęć, których z pewnością nie zapomnę do końca życia… Zajęcia z Systemów Operacyjnych, dzięki talentowi dr. Rogusa do bardzo spójnego i logicznego przekazywania wiedzy były interesujące, ale to, co było w nich najlepsze i co sprawiło, że są z gatunku niezapomnianych, to końcowe kolokwium, a w szczególności jego poziom… Powiem tylko, iż dostaliśmy do napisania bodajże pięć programów, z czego samo przeczytanie poleceń trwało kilkanaście minut, a każde z tych zadań mogło służyć z powodzeniem jako tygodniowy projekt na zaliczenie. Cóż, dzięki pracy grupowej, z którą się nawet już potem nie kryliśmy, udało się dostać w miarę przyzwoitą ocenę. Innymi zajęciami, które mile wspominam, było Zarządzanie Projektami. Głównym ich elementem było napisanie (w pięcioosobowych grupach) nieco skomplikowanej aplikacji, a elementem, który podlegał ocenie, był nie tylko program, ale także sposób zarządzania całością tego przedsięwzięcia. Na początku zajęć dostaliśmy polecenie ułożenia harmonogramu na cały semestr, w oparciu o trzy punkty kontrolne (z czego ostatni przypadał w połowie grudnia), oraz deadline pod koniec stycznia. Wszystko przebiegało jak na standardowych zajęciach, do chwili, kiedy to w połowie grudnia dr Zachara na wykładzie oznajmił, iż – jak to w życiu bywa – zmieniają się reguły gry, a deadline przypada jednak nie w styczniu, ale za 10 dni, przed Świętami Bożego Narodzenia... A na dodatek każda z grup dostaje kilka dodatkowych elementów do wykonania... Cóż, wtedy zaczął się owy „ciekawy” okres, kiedy to dokonywaliśmy z grupą cudów, by zdążyć przed czasem. Pamiętam ostatnią noc (ostateczny termin wysyłania prac mijał o 6 rano), kiedy to wspólnie do 4 nad ranem skończyliśmy zadania (nie wszystko oczywiście działało), do 5 zrobiliśmy dokumentację, a o 5:57 wysłaliśmy ostatecznego e-maila... Było to wszystko męczące, ale naprawdę mile to wspominam.
Na koniec, chciałbym w tym miejscu nawiązać do kilku wspaniałych postaci, dzięki którym udało mi się rozwinąć i poszerzyć horyzonty myślowe. To przede wszystkim mój opiekun naukowy prof. Ryszard Tadeusiewicz, któremu chcę podziękować z jednej strony za poświęcony czas, wszystkie rady i konsultacje związane z technicznymi sprawami organizacyjnymi, ale – przede wszystkim – za zajmujące rozmowy, które w znaczącym stopniu uformowały mój sposób rozumowania. To również dr Hubert Niewiadomski z CERN, który w ogromnym stopniu przyczynił się do tego, jakim człowiekiem dziś obecnie jestem.
Marzenia – prywatne, zawodowe…
Wierzę bardzo silnie, iż każdy z nas ma do wykonania na tym świecie jakieś szczególne zadanie, za które jest bezpośrednio odpowiedzialny. Moje największe marzenie to odkryć, czym ono jest w moim przypadku, i z sukcesem się z nim uporać.
Mówiąc bardziej konkretnie, na chwilę obecną chcę przede wszystkim napisać doktorat na naprawdę wysokim poziomie na ETH. Do tej pory zajmowałem się wieloma rzeczami, ale to nie powinno trwać wiecznie – chcę rozwinąć się w tej jednej, wybranej działce i osiągnąć w niej wszystko to, co możliwe. Prócz tego marzę, by znaleźć tę chwilę na w miarę harmonijny rozwój pozostałych rzeczy, by nie stracić z oczu tego „szerokiego horyzontu” myślowego, a wprost przeciwnie – by stał mi się tak bliski, jak to tylko możliwe. Bardzo bym też chciał, o ile los i okoliczności pozwolą, na zorganizowanie kilku poważnych syberyjskich i tybetańskich ekspedycji, o których wcześniej szerzej wspominałem.
Marzę też o tym, by w tym całym biegu za sukcesami nie zatracić gdzieś radości z tych małych przyjemności życia codziennego, by nie zapomnieć o tym, by założyć rodzinę i przekazać komuś te wartości, które uważam za tak istotne. Nie chcę stać się kolejnym tzw. „yuppie”, „singlem” stawiającym na tzw. „samorozwój” – uważam, że rozwijać powinniśmy się przede wszystkim mając na uwadze dobro, jakie nasza praca może przynieść innym. Takie myślenie i przede wszystkim działanie jest trudne do wykonania w dzisiejszym świecie, stawiającym na egotyzm i wręcz samouwielbienie. Mocno wierzę, że uda mi się i na tym polu osiągnąć sukces.
Grzegorz Czajkowski
Dyrektor Inżynierii Systemów w Google w Mountain View, USA
Po ukończeniu V Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie rozpoczął studia na kierunku Informatyka na Wydziale Elektrotechniki, Automatyki i Elektroniki AGH. Pracę magisterską obronił w czerwcu 1994 roku. Po drugim roku przeszedł na indywidualny tok studiów, co pozwoliło na równoległe studiowanie matematyki na UJ oraz pracę w grupie prof. Krzysztofa Zielińskiego. Doktorat w nowojorskim Cornell University obronił w 1999 roku, a tematem pracy było zarządzanie zasobami w skalowalnych serwerach internetowych. Podczas studiów doktoranckich miał m.in. półroczną praktykę w Microsoft, gdzie bezpośrednim opiekunem był Jim Gray, laureat Nagrody Turinga. Ukończył studia MBA na Berkeley w Kalifornii.
Motto osobiste
Najważniejsze są elementy baśniowe.
Motto zawodowe
Nadzieja nie jest strategią.
Najważniejsze osiągnięcia w życiu osobistym
Świetna rodzina – i ta, w której się urodziłem jak i ta, którą zbudowałem z żoną. Marta jest zafascynowana Dalekim Wschodem, ukończyła sinologię na Princeton oraz prawo na Berkeley. Pracowała na Tajwanie i w Singapurze, teraz jest prawnikiem w dużej firmie w San Francisco (otoczony jestem zatem prawnikami, siostra też nim jest). Mamy trójkę malutkich dzieci. Jako że mieszkamy daleko od Polski ważne jest dla nas, aby czuły się równie swobodnie w kulturze polskiej i amerykańskiej.
Najważniejsze osiągnięcia w życiu zawodowym
Pierwszą pracę podjąłem w Sun Microsystems, którą to firmę niedawno kupił Oracle. Byłem zafascynowany językiem programowania Java, pracowałem z jego twórcami nad rozmaitymi rozszerzeniami. Zaowocowało to kilkoma istotnymi ulepszeniami Javy, szczególnie na platformach mobilnych, 40 patentami, wieloma publikacjami oraz kilkoma wyróżnieniami, na przykład za najbardziej wpływowy artykuł konferencji ACM OOPSLA 2001, przyznany w 2011 roku (nieraz potrzeba dekady, żeby ocenić pełny wpływ danego pomysłu na rozwój informatyki).
Od stycznia 2006 roku pracuję w Google w centrali w Mountain View jako dyrektor inżynierii systemowej. Na początku prowadziłem kilka grup tworzących oprogramowanie do zarządzania dużymi klastrami, teraz jestem odpowiedzialny za narzędzia obliczeń wielkiej skali. Wspieramy większość serwisów Google, niezawodnie przetwarzając exabajty danych co miesiąc. Dla przykładu, moja grupa jako pierwsza na świecie posortowała petabajt danych, a następnie pobiła własny rekord o rząd wielkości. Z innych projektów niech wymienię system do szukania informacji w grafach o rozmiarach rzędu tryliona elementów (krawędzi i wierzchołków). Pracuję ze świetnymi fachowcami nad nieraz zupełnie fantastycznymi projektami. Jak mawiają Amerykanie „the sky’s the limit”. Z nagród otrzymanych w Google najbardziej sobie cenię „Great Manager Award”. Laureaci wyłaniani są w niejawnym głosowaniu, w którym mogą brać udział wszyscy pracownicy firmy.
Oprócz pracy technicznej i kierowniczej brałem udział w kilku nietypowych projektach w Google, na przykład w otwieraniu biura inżynierskiego w Krakowie. Często goszczę grupy z Polski, ostatnio np. „Top 500 Innovators”. Związki z Polską idą dalej – pod koniec 2005 roku pracowałem dla Sun’a zdalnie z Polski i wykładałem autorski przedmiot „Anatomia Maszyny Wirtualnej Javy”, który jest od tamtej pory kontynuowany co roku przez innych wykładowców. Zasiadałem w technicznych radach doradczych kilku polskich oraz amerykańskich „start-up’ów”.
Prywatnie
Po studiach doktoranckich doświadczyłem rzadkiej kombinacji – wystarczającej ilości jednocześnie i czasu, i środków, aby porządnie zjechać spory kawałek świata. Najdłużej przebywałem w Ameryce Łacińskiej, do której do dziś mam spory sentyment. Podróżowanie, mimo że teraz z uwagi na dzieci mocno ograniczone, jest wspólną pasją żony i moją. Kalifornia, gdzie obecnie mieszkamy, oferuje wspaniałe możliwości turystyczne. Lubimy też wracać do południowego Utah do parków takich jak Canyonlands. Z reguły w lecie odwiedzamy Polskę, gdzie z dużym sentymentem wracam do Beskidu Sądeckiego.
Szczególnie wspomina z okresu studiów
Bardzo cenna była dla mnie praca w grupie prof. Krzysztofa Zielińskiego. W początkach lat dziewięćdziesiątych wielu naukowców wyjechało z kraju, a ruch w drugą stronę był bardzo mały. Profesor Zieliński był tutaj wyjątkiem, właśnie wrócił z Cambridge i stworzył dobrze finansowaną, prężną grupę badawczą skupioną na systemach rozproszonych. Sporo się tam nauczyłem, a także poznałem kilku dobrych znajomych, tak się składa, że większość z nich też obecnie mieszka w USA. Ceniłem sobie wiele wykładów, na myśl przychodzą kompilatory z dr. Januszem Majewskim, telekomunikacja z prof. Januszem Filipiakiem, sztuczna inteligencja z prof. Ryszardem Tadeusiewiczem oraz metody numeryczne z dr. Marianem Bubakiem.
Marzenia – prywatne, zawodowe
Spełniam się rodzinnie i zawodowo, wektor (prędkość oraz kierunek) są dobre, chciałbym, żeby dalej szło tak dobrze jak do tej pory. Z marzeń jeszcze niespełnionych, a całkiem realnych w perspektywie kilkunastu lat wymienię lot orbitalny.
Skontaktować się ze mną można pod adresem Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..
Franciszek Kawa
Senior Development Manager
Development@Technology
SMS Concast AG, Zurych, Szwajcaria
Jest absolwentem Wydziału Maszyn Górniczych i Hutniczych Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, kierunku maszyny hutnicze (1974). Z wyróżnieniem obronił doktorat na Uniwerystecie w Loeben (1984), który nostryfiklował w macierzystej AGH.
Motto osobiste
Warto być uczciwym.
W. Bartoszewski
Warto iść uczciwie przez życie pozostając wierny własnym ideałom i przekonaniom, nawet za cenę kariery, awansów i przywilejów.
Motto zawodowe
Ograniczanie nakładów na naukę i prace badawczo-rozwojowe jest tak samo mądre jak zatrzymanie zegara, aby zyskać na czasie.
A. Ford
Najważniejsze osiągnięcia w życiu osobistym
Własna, szczęśliwa polska rodzina z dwójką zdolnych i utalentowanych dzieci – Monika (19) i Dominik (18), którzy mimo iż urodzili się w Szwajcarii mówią doskonale po polsku i czują się związani z Ojczyzną rodziców. Świadczą o tym np. ich prace maturalne na temat polskich żołnierzy internowanych w Szwajcarii oraz szwajcarskich lat Ignacego Paderewskiego.
Najważniejsze osiągnięcia w życiu zawodowym
Prawie całe moje dotychczasowe życie zawodowe spędziłem za granicą. Studiowałem w latach (1969–1974) na Wydziale Maszyn Górniczych i Hutniczych, kierunek maszyny hutnicze. Jako stypendysta naukowy zostałem w 1974 roku zakwalifikowany na praktykę dyplomową w Austrii, rozpisaną wówczas wśród uczelni technicznych. Było to dla mnie ogromnym wyróżnieniem za co jestem do dzisiaj wdzięczny ówczesnym władzom uczelni z JM prof. J. Janowskim, władzom Wydziału z prof. J. Aniołą i prof. Z. Drzymałą oraz promotorowi mojej pracy dyplomowej prof. W. Zapałowiczowi. Dzięki tej przychylności mogłem podjąć oficjalnie pracę w charakterze projektanta urządzeń stalowni w Firmie VOEST-Alpine Industrieanlagenbau. Owocem tych pierwszych doświadczeń zawodowych była praca dyplomowa nt. Konstrukcji konwertorów tlenowych, którą obroniłem z wyróżnieniem w AGH w 1976 roku. Na czele ówczesnej komisji egzaminacyjnej stał prof. J. Anioła.
Po powrocie do kraju i podjęciu pracy w Zakładzie Urządzeń Stalowni Instytutu Maszyn Hutniczych pod kierunkiem doc. J. Wróbla otrzymałem ofertę stażu naukowego i studiów doktoranckich na Uniwersytecie Górniczo-Hutniczym w Leoben (A). Również i tym razem władze AGH, przychyliły się do mojej prośby udzielając mi urlop bezpłatny i zgodę na mój ponowany wyjazd do Austrii. Pracując tam jako asystent w Instytucie Przerobki Plastycznej i Maszyn Hutniczych prowadziłem zajęcia dydaktyczne i prace badawczo-rozwojowe z zakresu maszyn hutniczych i laserowej techniki pomiarowej. Na Uniwersytecie w Leoben w 1984 roku obroniłem – z wyróżnieniem – moją pracę doktorską z zakresu ciągłego odlewania stali (promotor prof. W. Schwenzfeier), którą następnie nostryfikowałem w macierzystej AGH.
Tematyka ciągłego odlewania stali (COS), z którą spotkałem się po raz pierwszy na studiach w AGH i którą zgłębiłem w ramach doktoratu stała się moją pasją zawodową. Stąd też z końcem lat 80. zdecydowałem się przyjąć ofertę zatrudnienia w dziale badawczo-rozwojowym firmy Concast AG w Zurychu, która od lat 50. jest w światowej czołówce dostawców technologii i urządzeń ciągłego odlewania stali. Owocem mojej pracy w tej firmie są m.in. liczne (ok. 30), chronione patentami i wdrożone do produkcji wynalazki z zakresu konstrukcji i technologii procesu ciągłego odlewania. Do najważniejszych należy rozpowszechniona dziś w świecie technologia „CONVEX”, oparta na nowym kształcie krystalizatora, która pozwoliła na prawie dwukrotny wzrost prędkości odlewania. Warto wspomnieć, że technologia ta już w początkowej fazie (1997) znalazła m.in. zastosowanie w dostarczonej przez firmę Concast instalacji ciągłego odlewania kesów w Hucie Katowice, stawiając ją w rzędzie jednej z najbardziej wydajnych instalacji COS na świecie. Następna podobna instalacja w Polsce miała miejsce w stalowni Elstal.
W 1989 roku wygrałem konkurs na stanowisko profesora w zakresie maszyn hutniczych i mechaniki technicznej na Uniwersytecie w Duisburgu (D), jednakże postanowiłem pozostać w przemyśle i przez następne parę lat prowadziłem wykłady w tej uczelni w charakterze wykładowcy kontraktowego.
Wyniki moich prac miałem okazję prezentować na licznych konferencjach międzynarodowych i publikować w czasopismach naukowych, w tym również polskich. Od 2008 roku uczestniczę w pracach komisji ciągłego odlewania Niemieckiego Stowarzyszenia Hutników (VDEh).
Prywatnie
Czas wolny od zawodowych obowiązków, staram się spędzić w gronie rodziny i przyjaciół. Jest to dla mnie najlepszy relaks.
Zawsze bliska była mi historia Polski, szczególnie interesują mnie jej dzieje najnowsze.
Bardzo chętnie słucham muzyki, zwłaszcza klasycznej. Zurych oferuje w tej dziedzinie szeroką gamę koncertów i imprez. Poza tym uprawiam trochę sportu, jak narciarstwo, wędrówki górskie, pływanie i wycieczki rowerowe – w myśl zasady „w zdrowym ciele zdrowy duch”.
Wspomnienia z okresu studiów
Okres moich studiów przypadł na lata poważnych napięć społecznych (okres po Marcu 68 ’i Grudniu 70’ oraz pewnej odwilży połowy lat 70.).
Lata studiów to na pewno był wysiłek bieżących obowiązków, takich jak wykłady, ćwiczenia, zajęcia laboratoryjne, projekty prac przejściowych i nocne godziny spędzone nad deską kreślarską. Z drugiej strony specyficzna atmosfera środowiska studenckiego, bliskość historycznego Krakowa – miasta, w którym „kamienie mówią”, z szerokimi możliwościami kulturalnymi była balansem tego wysiłku.
Przeciwwagą w sferze intelektualnej była też oferta działającego w pobliżu Duszpasterstwa Akademickiego, które obok studenckich mszy świętych oferowało bardzo interesujące prelekcje z pogranicza nauki i religii, ale także etyki, filozofii i historii.
Na zawsze w pamięci pozostaną tradycyjne spotkania opłatkowe z ówczesnym kardynałem Karolem Wojtyłą, zwłaszcza to szczególne z grudnia 1970 roku, w atmosferze unoszących się w powietrzu gazów łzawiących…
Z racji tegorocznych piłkarskich imprez w Polsce, wracają wspomnienia pełnych emocji chwil spędzonych wspólnie z kolegami w „telewizorni” DS XIII, kibicowałem ówczesnej „złotej” drużynie narodowej, czy znakomitemu Górnikowi Zabrze. Pamiętam, że wybuch radości po jednym z takich zwycięskich meczów przerodził się w wielotysięczną, spontaniczną demonstrację na ulicach Krakowa.
W AGH otrzymaliśmy w pierwszych latach studiów, dzięki wymagającym nauczycielom bardzo solidne podstawy z przedmiotów ścisłych, takich jak: matematyka (doc. Bierski), mechanika (prof. Bogusz), wytrzymałość materiałów (doc. Siemieniec), metaloznawstwo (prof. Ryś). Wiele z nabytych wówczas wiadomości przydaje mi się jeszcze teraz w życiu zawodowym.
Do dziś wspominam pełne ekspresji wykłady prof. Zajączkowskiego z Podstaw konstrukcji maszyn. Świetne, łatwo zrozumiałe wykłady doc. Siemieńca z Wytrzymałości materiałów, czy przeplatane czasem humorystycznymi anegdotami wykłady z Walcownictwa prof. Dobruckiego, wspaniałego inżyniera-praktyka.
Odskocznią od codzienności studiów była przez parę lat środa – dzień, który spędzaliśmy w ówczesnym studium wojskowym przy AGH. Tutaj niezapomniane pozostaną wielogodzinne ćwiczenia musztry pod komendą płk. Bąkowskiego, niegdyś rotmistrza przedwojennej kawalerii, żołnierza „z krwi i kości”.
Jak już wspominałem, miałem szczęście spotkać w okresie studiów wielu wspaniałych ludzi wśród kadry naukowej. Osobistości te, których nie sposób wszystkich wymienić, wywarły w myśl zasady z „jakim przystajesz, takim się stajesz” co miało bezsporny wpływ na moją osobowość. Byli to ludzie, których ceniłem nie tylko z racji posiadanej wiedzy naukowej, ale także o wysokim, czasem prawie charyzmatycznym charakterze i osobistym autorytecie.
W tym miejscu chciałbym wyrazić wdzięczność losowi, że miałem okazję poznać bliżej nieodżałowanej pamięci prof. Zygmunta Drzymałę, najpierw na studiach jako nauczyciela i wykładowcę, dziekana i rektora, później w życiu zawodowym jako znakomitego naukowca, ale również prywatnie jako kolegę i przyjaciela.
W rozmowach i dyskusjach z nim promieniowala jego pogoda ducha, optymizm, humor i życzliwość. Dzięki Jego otwartości udało się już w latach 70. nawiązać i pogłębić, trwające do dziś kontakty naukowe dwóch siostrzanych uczelni: AGH i Uniwersytetu Górniczo-Hutniczego w Leoben.
Okres studiow „Na Maszynach” to również przyjaźń z kolegami z roku. Początek dała „praktyka robotnicza”, kiedy to w wakacje po jakże surowych egzaminach wstępnych, ręcznie kopaliśmy wykopy fundamentowe pod przyszłą Hutę Miedzi Głogów. Przyjaźnie te pogłębiły się w miarę upływu lat, wspólnie spędzonych w uczelni, a szczególnie w DS „Straszny Dwór” na Miasteczku Studenckim. Dlatego bardzo trudno mi było opuszczać to bliskie środowisko, kiedy nagle pojawiła się niezwykle rzadka w tamtych latach możliwość wyjazdu na tzw. „Zachód”. Mimo to część koleżeńskich kontaktów i przyjaźni przetrwała do dzisiaj. Później w życiu zawodowym wielokrotnie i przy rozmaitych okazjach oraz w różnych krajach spotykałem absolwentów AGH, czy też ludzi z nią związanych. Szczególne wrażenie zrobiło na mnie spotkanie z dr. T. Sendzimirem, wielkim wynalazcą i nestorem techniki walcowniczej, którego poznałem przy okazji nadania mu tytułu Doktora Honoris Causa Uniwersytetu Górniczo-Hutniczego w Leoben.
Lata studiów, które dane mi było spędzić w Krakowie na trwale zapisały się w mojej pamięci i w znacznym wymiarze uformowały moją osobowość. Do dziś w każdy mój przyjazd do kraju staram się włączyć chociażby krótkie odwiedziny tego bliskiego dla mnie miasta.
Osobiście szczycę sie, że jestem absolwentem AGH i cieszę się z jej rozkwitu oraz sukcesów jej naukowców i studentów.
Jerzy Nalepa
Prezes Zarządu Poszukiwań Nafty i Gazu JASŁO SA
Jest absolwentem Wydziału Wiertniczo-Naftowego Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie (1974). Specjalność: wiertnictwo.
Motto zawodowe
Słuchaj wszystkich, rób swoje.
Motto życiowe
Nigdy nie będzie szczęśliwy ten, którego dręczy myśl, że ktoś jest szczęśliwszy od niego.
Seneka
Najważniejsze osiągnięcia w życiu osobistym
W życiu osobistym czuję się zrealizowany. Zbudowałem dom, zasadziłem niejedno drzewo, mam syna i córkę. Stworzyłem rodzinie dobre warunki bytowe, wspólnie z żoną wychowaliśmy i wykształciliśmy dzieci i dziś możemy z dumą obserwować ich kariery zawodowe. Rodzina stanowi dla mnie punkt odniesienia w życiu, nawet jeżeli obowiązki zawodowe zabierają zbyt dużo czasu. Szczególnie obecnie, gdy dla najbliższych są tylko soboty i niedziele.
Najważniejsze osiągnięcia w życiu zawodowym
Pomimo uzyskanego tytułu technika mechanika zdecydowałem się na zmianę zawodu i podjąłem studia przygotowujące do wykonywania zawodu związanego z górnictwem naftowym. Wynikało to z moich zainteresowań, ale również stanowiło kontynuację tradycji rodzinnej. Zarówno dziadek jak i ojciec związani byli zawodowo z branżą naftową. Również mój syn poszedł w ślady przodków. Przez całe życie zawodowe związany jestem z jednym zakładem, co wydaje się być w dzisiejszych czasach rzadkością. Doświadczenie i praktykę zawodową zdobywałem na różnych szczeblach i w różnych warunkach. W 1974 roku rozpocząłem pracę w Przedsiębiorstwie Poszukiwań Naftowych w Wołominie.
Pierwsze trzynaście lat kariery zawodowej spędziłem w terenie na wiertniach, gdzie pracowałem jako referent techniczny, operator laboratorium Geoservisu, a w końcu kierownik Laboratorium Geoservisu.
Trudne warunki życia terenowego dzieliła ze mną rodzina – żona i dwoje dzieci.
W 1987 roku skończyło się tułacze życie – zostałem przeniesiony do siedziby przedsiębiorstwa w Wołominie na stanowisko kierownika Działu Wierceń.
Na tym etapie kariery zawodowej warto podkreślić udział w odkryciu złóż gazu ziemnego Ciecierzyn i Mełgiew pod Lublinem.
Kolejne szczeble kariery to stanowisko pierwszego zastępcy dyrektora ds. produkcji – naczelnego inżyniera, po reorganizacji i utworzeniu spółki PGNiG NAFTGAZ sp. z o.o. wiceprezesa Zarządu spółki, a od 2000 do 2001 roku prezesa zarządu.
W 2001 roku decyzją PGNiG SA dokonane zostało połączenie dwóch spółek wiertniczych tj. PGNiG Jasło Sp. z o.o. i PGNiG NAFTGAZ Sp. z o.o. przez inkorporację i utworzony został Oddział Serwisowy NAFTGAZ w Wołominie. Konsekwencją była kolejna zmiana stanowiska na wiceprezesa Zarządu PGNiG Jasło Sp. z o.o. – dyrektora Oddziału NAFTGAZ w Wołominie.
Obecnie od 3 stycznia 2012 roku pełnię funkcję prezesa Zarządu PGNiG JASŁO SA, pozostając dalej dyrektorem Oddziału NAFTGAZ.
Szczególne wspomnienia z okresu studiów
Okres studiów w akademii wspominam bardzo mile. Szczególnie dwa wykłady zapadły mi w pamięć – pierwszy i ostatni.
Pierwszy wykład na pierwszym semestrze, przedstawiający zarys wiertnictwa, wygłosił niezapomniany prof. Jan Cząstka. Znakomity znawca historii przemysłu naftowego. Przedstawił nam, młodym studentom, w ogólnym kształcie tematykę, którą będziemy się zajmowali przez najbliższe 5 lat, a potem prawdopodobnie przez całe życie zawodowe.
W ogóle wszystkie wykłady wygłoszone przez prof. Cząstkę były niezwykle interesujące – pozostały w pamięci do dnia dzisiejszego i utwierdziły mnie w słuszności dokonanego wyboru.
Autorem ostatniego wykładu, kończącego edukację na akademii, był opiekun naszego roku prof. Stefan Łaciak. Był to również wykład szczególny, ponieważ nie dotyczył technicznych aspektów wiertnictwa, a jego celem było przedstawienie przyszłym absolwentom dobrych praktyk życia codziennego w środowisku zawodowym, współpracy z innymi, rzetelności w realizacji zadań i tym podobnych aspektów. Większość tych wskazówek stosuję do dzisiaj.
Nowe wyzwania w życiu osobistym i zawodowym
Przede mną trudne, być może najtrudniejsze zadanie. Poprawa sytuacji ekonomicznej spółki tak, aby w perspektywie można było wraz z innymi spółkami poszukiwawczymi wprowadzić ją na giełdę z sukcesem, aby była atrakcyjna dla potencjalnych akcjonariuszy. Jest to duże wyzwanie, biorąc pod uwagę silną konkurencję – wyzwanie w obecnej sytuacji konieczne, ponieważ jest to jedyna metoda na pozyskanie środków finansowych na dalszy rozwój firmy.
Prywatnie – powróciłem do życia na walizkach między Jasłem, gdzie znajduje się siedziba spółki a Oddziałem NAFTGAZ w Wołominie i pozostającą tu rodziną i domem. W Wołominie mieszkają dwie małe cudne panieneczki – ukochane wnusie. Tęsknota za nimi i żal, że nie można śledzić na bieżąco ich rozwoju to naprawdę trudna sprawa.
Stanisław Tokarski
Prezes Zarządu TAURON Wytwarzanie SA
Jest absolwentem Wydziału Elektrotechniki, Automatyki i Elektroniki Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, specjalności – metrologia elektryczna (1983). Temat pracy dyplomowej dotyczył błędów dynamicznych przyrządów pomiarowych. Ukończył studia podyplomowe: Energetyka jądrowa we współczesnej elektroenergetyce (AGH), Prawo Unii Europejskiej (Uniwersytet Jagielloński) oraz Zarządzanie oparte o strukturę programu MBA (Szkoła Główna Handlowa).
Motto osobiste
Idąc przez życie, nigdy nie zamykać za sobą drzwi.
Motto zawodowe
Konsekwentnie i na długi dystans.
Prywatnie
Życie prywatne dzielę pomiędzy Jaworzno i moją małą ojczyznę, niewielką miejscowość – Wojakową, malowniczo położoną na terenie Beskidu Wyspowego. Dzieląc życie pomiędzy dwa domy, staram się być podwójnym patriotą lokalnym, zarówno w stosunku do nowej, jak i starej małej ojczyzny. Z żoną Marią wychowujemy trójkę dzieci. Dwoje starszych – Dominika i Paweł, powoli zrywają się do lotu z domowego gniazda. Najmłodszy, czternastoletni Kacper ciągle przypomina o obowiązkach rodzicielskich.
Zawodowo
Pierwszym ważnym krokiem w życiu zawodowym, a raczej krokiem w życie zawodowe, było ukończenie w 1983 roku Wydziału Elektrotechniki, Automatyki i Elektroniki AGH. Następnie ścieżka jego kariery potoczyła się w sposób, który umożliwił mu czynny udział w długofalowym procesie restrukturyzacji energetyki Polski południowej. W 2000 roku był pełnomocnikiem konsolidujących się podmiotów, odpowiedzialnym za całość prac nad utworzeniem Południowego Koncernu Energetycznego SA. Brał także udział w pionierskich pracach nad utworzeniem wspólnych kapitałowych przedsięwzięć energetyczno-górniczych, w wyniku których powstał Południowy Koncern Węglowy SA. W 2006 roku był członkiem zespołu, który pracował nad konsolidacją czterech podmiotów energetycznych, w efekcie czego powstała pierwotnie Energetyka Południe, obecnie Tauron Polska Energia SA. Zwieńczeniem procesów restrukturyzacyjnych był giełdowy debiut spółki Tauron Polska Energia SA, za którego przygotowanie był odpowiedzialny. Wydarzenia te stanowią kamienie milowe w procesie przekształceń polskiego sektora elektroenergetycznego.
Do istotnych aspektów jego życia zawodowego zaliczyć należy także aktywny udział w pracach różnych międzynarodowych organizacji, których działania mają na celu kształtowanie przyszłości europejskiego sektora elektroenergetycznego, poprzez np. opiniowanie aktów prawnych dla Komisji Europejskiej lub prowadzenie projektów badawczych. To właśnie prace badawczo-rozwojowe są podstawowym przedmiotem działalności KIC InnoEnergy, międzynarodowej spółki, w której aktywnie działa. Aktualnie, jako Prezes Zarządu Tauron Wytwarzanie SA, odpowiada za prace prawie 5,5 tys. MW mocy zainstalowanych w dziewięciu elektrowniach i elektrociepłowniach zlokalizowanych na południu Polski. Prowadzi także program przebudowy organizacyjnej spółki, mający na celu dostosowanie jej do wyzwań rynkowych oraz szeroko zakrojony program inwestycyjny, którego efektem będą nowoczesne bloki energetyczne, które zastąpią pochodzące z lat 60. i 70.
Wspomnienia z czasów studenckich
Studia na Wydziale Elektrycznym nie były łatwe. Pierwszą przeszkodą, którą trzeba było pokonać był prof. Franciszek Bierski, wykładowca matematyki. Pomimo że matematyka była moim ulubionym przedmiotem i tak pierwszy termin egzaminu zaliczyłem na tak zwaną pałę. W tamtych czasach, wśród studentów Wydziału Elektrycznego, krążył hymn, który zaczynał się tak:
Każdy z nas Franka z tego zna,
Kiedy usłyszał powiedzmy dwa,
Przejął się bardzo, pomyślał, że
Przyjdzie nam rozstać się.
Profesor Bierski był postacią wybitną – surowym, ale i bardzo sprawiedliwym wykładowcą, który wyuczył matematyki całe zastępy inżynierów, w tym mnie.
Marzenia – prywatne i zawodowe
Zawodowo jestem usatysfakcjonowany. Docenienie moich kompetencji w energetyce poprzez powierzenie mi funkcji wiceprezesa Zarządu Tauron Polska Energia, a następnie prezesa Zarządu Tauron Wytwarzanie jest dla mnie spełnieniem kariery zawodowej. Współuczestniczyłem we wprowadzaniu Taurona na Giełdę Papierów Wartościowych, co było ostatnim krokiem na długiej drodze restrukturyzacji jednej z największych firm w polskiej energetyce. Zajmując obecne stanowisko, realizuję swoje drugie marzenie zawodowe – projekt budowy największej jednostki wytwórczej Tauron wytwarzanie, zlokalizowanej w Jaworznie. Jego realne kształty zarysują się z momentem wbicia pierwszej łopaty na placu budowy.
Prywatne marzenia związane są z moimi zainteresowaniami, czyli naukami humanistycznymi z pogranicza historii i filozofii. Chciałbym, aby stosy książek rosnące na moim biurku i przy łóżku doczekały wreszcie momentu, kiedy zaczną maleć.
Joanna Trzaska-Wieczorek
Dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta RP
Jest absolwentką Wydziału Górniczego, kierunku zarządzanie i marketing, specjalności zarządzanie i marketing w przemyśle. W 1999 roku pod kierunkiem dr. inż. Jana Jasiewicza obroniła pracę z zakresu strategii i technik public relations.
Do dziś jestem niezwykle wdzięczna doktorowi Jasiewiczowi, że dał się przekonać do rozważań na temat PR, burzliwie rozwijającej się w Polsce w latach 90. dziedziny, bo pomogło mi to wkroczyć na ścieżkę zawodową, którą idę do dziś, choć sam temat nie był typowy jak na mój wydział.
W Akademii Górniczo-Hutniczej znalazłam się po trosze z powodu mody (!), a po trosze z powodu spostrzegawczości mojego Ojca. Już wyjaśniam… Lata 90., a wtedy zaczynałam studia, były czasem, kiedy wszystkie kierunki z „marketingiem” bądź „zarządzaniem” w nazwie, cieszyły się ogromną popularnością i były szczególnie oblegane. Mówiąc zupełnie otwarcie, studiowanie na takim kierunku było w modzie, pewnie podobnie, jak w czasach powojennych studiowanie chemii… a AGH, idąc z duchem czasu, świeżo uruchomiła na Wydziale Górniczym kierunek zarządzanie i marketing. Ogłoszenie o naborze, zupełnie przypadkowo przeczytał w jakiejś gazecie mój Ojciec, a potem przedyskutowaliśmy to rodzinnie i podjęłam decyzję. Ta decyzja nie była łatwa, bo – wstyd się przyznać – ale w wieku dziewiętnastu lat nie do końca byłam przekonana, co chcę w życiu robić, miałam mnóstwo zainteresowań artystycznych, malowałam, grałam, tańczyłam…, ale lubiłam też matematykę, która była jednym z moich maturalnych wyborów (o matematyce jeszcze będzie dygresja). Rozpoczęcie kształcenia na AGH było wiązane z przeprowadzką z moich rodzinnych Katowic do Krakowa (pozdrawiam wszystkich „zaściankowiczów” Z DS 7!)
Jeśli zaś chodzi o trudy zmagania się z tęsknotą, to główny ich ciężar spoczywał na mojej Mamie, która w pierwszych miesiącach znosiła liczne rozpaczliwe telefony, że nie dam rady, że nie podołam…, ale w miarę upływu czasu zrozumiałam, że moją osobistą prawdą jest zdanie, które usłyszałam w filmowej adaptacji „Dune” F. Herberta autorstwa Davida Lyncha i to zdanie pozostało moim mottem zarówno osobistym, jak i zawodowym.
Motto osobiste i zawodowe
Strach paraliżuje świadomość (Fear is the mind-killer, „Dune”, Frank Herbert)
Najważniejsze osiągnięcia w życiu osobistym
Świadomość, że są na świecie ludzie, na których mogę liczyć, osoby, które pomimo codziennych trosk, spraw do załatwienia, zabiegania, są gdzieś, czasem bardzo daleko i po prostu myślą o mnie ciepło. To oczywiście rodzina i dom – przystań, do której zawsze się wraca, ale też osoby, które poznałam dzięki uczelni i które swoją wrażliwością i mądrością mnie kształtowały. Dzięki Grzesiowi Sosince (koledzy z Akademickiego Klubu Podwodnego „Krab”, zapalcie kiedyś świecę i wznieście toast za tych, co wierni marzeniu i nurkowemu braterstwu do końca, nie powrócili 10 września 1996 roku z podwodnych grot Palinuro), w moim życiu już na zawsze będą wspaniałe i niezłomne dr Jadwiga Rams i dr Maria Marczak. Gdyby studenci siedząc na zajęciach z matematyki choć podejrzewali, jakimi są prywatnie świetnymi osobami… Studiom zawdzięczam też przyjaźnie, które przetrwały lata i chociaż niestety nie ma zbyt wielu okazji do spotkań, staramy się z kolegami z paczki być wzajemnie na bieżąco. Wreszcie, gdyby nie akademia, nie poznałabym mojego męża Jerzego, który wówczas był bardziej kojarzony raczej jako „Andre” (…Agassi miał jeszcze wtedy piękną fryzurę!) z racji zamiłowania do tenisa i długich włosów i nie zostałabym matką mojego największego osiągnięcia, czyli nastoletniej Marysi, która z dumą mówi o tym, że jest Krakowianką i z niedowierzaniem słucha naszych opowieści o barwach studenckiego życia. Jak powszechnie wiadomo, rodzice nigdy nie byli młodzi, choć na naszą korzyść działają zgodne co do treści zeznania w kwestii akademickiego życia – kultowych klubów, radosnych juwenaliów, itd… Ponadto, gdyby nie uczelnia, nie zakochałabym się w teorii prawdopodobieństwa i nie racjonalizowała dzięki niej rzeczywistości, a to bardzo pomaga, choćby zwalczać lęk przed lataniem.
Największe osiągnięcia w życiu zawodowym
Wierzę, że wiele ciekawych wyzwań zawodowych wciąż jeszcze jest przede mną, ale za spore osiągnięcie uważam to, że mam pracę, w której trudno popaść w rutynę. Od kilku lat szefuję służbom prasowym, najpierw w Kancelarii Sejmu RP, a obecnie głowy państwa, jako Dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta RP. Dla mnie olbrzymim doświadczeniem służby publicznej na tym konkretnym odcinku jest nieustanna szkoła pokory i odnajdowania w sobie kolejnych pokładów energii. Było to zresztą już wcześniej konieczne z powodu nieustannego dzielenia życia pomiędzy dwoma miastami – Krakowem i Warszawą. Z Krakowem bowiem pozostawałam mocno związana jeszcze przez kilka lat po zakończeniu studiów w AGH, kierunkując moje wykształcenie trochę bardziej w stronę aktywności zawodowej, by w 2005 roku obronić pracę doktorską na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Mogę zatem śmiało powiedzieć, że mam swoje krakowskie uczelniane „podwójne obywatelstwo”!
Wspomnienia z okresu studiów
Bardzo wiele wspomnień, obrazów, czasem wzruszających, czasem wciąż wywołujących na twarzy uśmiech powraca, kiedy myślę o czasie spędzonym na uczelni, choć bywały też momenty świetnie nadające się na scenariusz dramatu czy komedii… Jeśli chodzi o kwestie naukowe, bezapelacyjnym numerem jeden w obu tych kategoriach na zawsze pozostanie egzamin z mechaniki i wytrzymałości materiałów z dr. inż. Włodzimierzem Hałatem (nadmienię, że był to ostatni termin). Pan doktor potraktował mnie, siedzącą potwornie długo i rozstrzygającą dylemat: „wektor” czy „skalar” w sposób niezwykle humanitarny. Czas upływał (raczej godziny, niż minuty), kolejni studenci wchodzili i wychodzili z gabinetu, a ja – otrzymawszy dowolnie długą możliwość na wstawienie do wzoru tego jednego maleńkiego znaku, starałam się opanować uczucie rezygnacji, siedząc przy doktorskim biurku i jedząc otrzymane od egzaminatora jabłko… Myślę, że ten kwaśny smak owocu i świadomość, że sukces zależy od tak niewielkiego graficznie symbolu ostatecznie przywróciły mi ostrość myślenia, a może chodziło o poczucie, że nie mogę zmarnować nieoczekiwanego gestu i autentycznej nadziei mojego wykładowcy, że znajdę odpowiedź?
Nie sposób nie wspomnieć o zwyczaju, który o północy jednoczył całą brać zamieszkującą miasteczko studenckie AGH i na wspomnienie którego po prostu trzeba się do siebie uśmiechnąć. Przy dźwiękach filmowego motywu muzycznego ze słynnego „Janosika”, niosącego się z głośników wystawionych w oknie jednego z akademików, wszyscy mieszkańcy miasteczka poddawali się specyficznemu rytuałowi. Otwierali okna i walili z całej siły w garnki albo szaleńczo migali pokojowym oświetleniem. Wspaniale było poczuć się częścią tej wspólnoty i razem z innymi dwudziestolatkami manifestować to, co w sobie wtedy odnajdowaliśmy: bunt, beztroskę i nadzieję. Wspomnienie tego uczucia warto pielęgnować.
• Kolumnę redaguje
Małgorzata Krokoszyńska