„Dwoje”
- Szczegóły
- Kategoria: numer 3
- 02 listopad 2010
„Abyście byli jedno” – te słowa z ewangelii wg św. Jana są istotą więzi łączącej dwoje: kobietę i mężczyznę. Temat, z którego sztuka we wszystkich swych przejawach czerpie obficie, bywa nadużywany i hańbiony zbyt banalną lub dosłowna interpretacją. Tak ulotna, a jednocześnie wzniosła materia duchowa rzadko poddaje się prawom materii, z której stworzono dzieło artystyczne; jakże trudno z pomocą twardego kamienia czy ciężkiego brązu wyrazić sens miłości.
Udawało się to tylko największym, których dzieła trwają do dziś w powszechnej świadomości, bo czas okazał się łaskawy dla ich geniuszu.
Przed dwoma laty w głowie Bronisława Chromego narodziła się myśl stworzenia rzeźby będącej metaforą uczucia kobiety i mężczyzny, ich duchowej i cielesnej jedności. Od myśli do czynu: powstała więc najpierw „pre-rzeźba” w pomniejszonej skali i nieco uproszczonej formie, która stała się pierwowzorem pomnika „Dwoje”.
Tytułowi dwoje to kobieta i mężczyzna złączeni głowami, spleceni ramionami, jakby wyrastającymi z ziemi. Postaci potraktowane zostały przez artystę w sposób syntetyczny, nie pozbawiony jednak całkowicie szczegółów, których obecność potęguje ekspresję twarzy kochanków. On z przymkniętymi powiekami, jakby zamyślony i zatopiony w Niej, Ona z upiętym na karku koczkiem, wpatrzona w Niego, jakby poddawała się jego męskiej dominacji. Ramiona – łuki wspierające głowy narzeczonych miękko i delikatnie, w sposób niemal organiczny, wiążą się z miejscem z którego się wyłaniają. Całość urzekająco prosta, jak prosta jest istota natury, która dla Chromego jest nadrzędną, jeśli nie jedyną inspiracją.
Inny wybitny rzeźbiarz, Constantin Brancusi, autor nowatorskiego „Pocałunku”, sformułował taką myśl: „Prostota nie jest w sztuce celem, ale do prostoty dochodzi się mimo woli, zbliżając się do rzeczywistego sensu rzeczy”. Autor „Dwojga” z pewnością ją podziela – dla niego forma była zawsze tylko środkiem i metodą, nie zaś celem samym w sobie. Znalezienie rzeczywistego sensu, jest trudne i tylko wybitny artysta z dużym bagażem życiowym i artystycznym jest w stanie temu sprostać.
Bronisław Chromy po latach tworzenia dzieł tragicznych w swej wymowie, dotykających najdramatyczniejszego losu ludzkiego, podjął temat będący afirmacją życia i jego piękna. Rzeźba „Dwoje” jest dobrym przykładem jak znakomicie forma podąża za wielką treścią, nie będąc napuszoną ani zbyt wzniosłą.
Przy pracy nad tym swoistym pomnikiem miłości Chromy, jak zwykle u niego, poddał się eksplozji zapału, wręcz dziecięcego entuzjazmu, co bez wątpienia wpłynęło na szczerość wypowiedzi. I to właśnie odróżnia wielkie dzieło artystyczne od wytworu rzemiosła. Rzeźby profesora są kreacjami nowymi w swoim wyrazie, a nie tylko, jak stało się to coraz powszechniejsze, rezultatami tzw. „twórczej inspiracji”, czyli zakamuflowanego kopiowania.
Generalia Chromego – artysty, zawierają się właśnie w twórczym entuzjazmie, ale również w naturze i zgodności z użytym materiałem. Szlachetny materiał jakim jest brąz „udźwignął” potęgę uczuć „Dwojga”, a Profesor poradził sobie z oporem twardego w obróbce metalu, bo oprócz artystycznej weny rzeźba wymaga ciężkiej pracy fizycznej.
Pomnik stanął w miejscu niezwykłym – skwer wewnątrz Akademii Górniczo-Hutniczej, położony na wzgórku i otoczony ławkami parkowymi sprzyja spotkaniom, randkom, pocałunkom. Chromy jest artystą absolutnie przekonanym, iż rzeźba jest sztuką otwartej przestrzeni, a światło dzienne i słońce, zresztą wszystkie bodaj zjawiska natury, stanowią najlepsze jej uzupełnienie i tło. Najistotniejsza dla artysty wydaje się jednak relacja jego dzieła z odbiorcą, który siedzi lub przechadza się w jej bliskości. Oby skwerek z pomnikiem „Dwoje” stał się ulubionym miejscem spotkań młodzieży studenckiej, bo rzeźba to wybitna.
Fundatorami pomnika jest dwoje absolwentów AGH Maria i Wiesław Nowakowie, którzy w ten niekonwencjonalny sposób wyrazili swą wdzięczność uczelni i tym samym przejdą pewnie do jej historii.
Xawery Dunikowski, nauczyciel Mistrza Chromego, ostry recenzent prac swoich uczniów, sepleniąc mówił; „bo Michał Anioł, prose pana, to był taki rzeźbiarz – ręka zniżyła się do poziomu ramion, ja, prose pana, to jestem taki rzeźbiarz – ręka opadła do kolan, a Marian Wnuk to jest bardzo psystojny brunet”.
Dziś ręka Dunikowskiego w odniesieniu do rzeźby „Dwoje” powędrowała by zapewne wysoko, bo wcielić w dzieło słowa „Abyście byli jedno…” potrafią tylko najwięksi.
• Katarzyna Coufał-Lenczowska