Wspomnienie o mgr. inż. górniku Bolesławie Polończyku
- Szczegóły
- Kategoria: numer 10
- 23 styczeń 2014
„Cichociemnym” w okresie II Wojny Światowej
Na łamach periodyku „Vivat Akademia” ukazuje się wiele życiorysów wielkich, znamienitych wychowanków, absolwentów i naukowców Akademii Górniczo-Hutniczej. Są to nie tylko osoby studiujące niegdyś w tej Uczelni, ale także ci, którzy zdecydowali się kontynuować dalszą przygodę z nauką, całkowicie oddając się i poświęcając pracy naukowo-badawczej oraz dydaktycznej i służbie swojej Almae Matris.
Wśród tej wielkiej palety barwnych biografii wyłania się jednak – pod każdym względem szczególna – postać niezwykłego człowieka. Nie było w niej wiele słów, za to – bogactwo czynów, ogrom poświęcenia, honor i bezwzględna miłość Ojczyzny. Zamiast słów uznania, oklasków i pochwalnych laudacji – skromność, dobroć oraz pokora serca. Te właśnie elementy złożyły się na mozaikę życia Bolesława Polończyka – jedynego spośród wszystkich absolwentów AGH „Cichociemnego” z okresu II Wojny Światowej. Niech dane nam dzisiaj będzie przybliżyć Czytelnikom przeżycia niezwykłego bohatera – „Cichociemnego”, choć wiele z nich owianych jest tajemnicą, której największe szczegóły ukryte są pod wieczystą przysięgą złożoną w obliczu Boga i już nigdy nie ujrzą światła dziennego…
Młody Bolesław szybko przekuł swoje zainteresowanie służbą Ojczyźnie w czyn. W 1931 roku zgłosił się do utworzonej w okresie międzywojennym Szkoły Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu, w której uczył się do 1932 roku. Tuż po jej ukończeniu, 1 stycznia 1934 roku mianowany został podporucznikiem rezerwy kawalerii ze starszeństwem.
Mając wykształcenie górnicze, w 1932 roku Bolesław Polończyk rozpoczął pracę w „Kopalni Donnersmarck” w Chwałowicach (obecnie Rybnik), znajdującej się w ówczesnym czasie pod zarządem niemieckim. Tam też zdobywał pierwsze szlify oraz doświadczenia zawodowe, ucząc się tajników pracy górnika. O niezwykłym zamiłowaniu Bolesława do tego zawodu oraz Jego talencie świadczą liczne awanse – rozpoczynając od sztygara, potem technika strzelniczego, wentylacyjnego, następnie nadsztygara i asystenta kierownika, na stanowisku samego kierownika oddziału kończąc.
Tuż przed II Wojną Światową inż. B. Polończyk zostaje zmobilizowany i otrzymuje przydział dnia 24 sierpnia 1939 roku do 5 Pułku Strzelców Konnych w Dębicy. Podczas kampanii wrześniowej służy On w X Brygadzie Kawalerii Pancernej na stanowisku dowódcy plutonu zwiadu. Po odłączeniu się od swojej brygady w związku z wykonywanym zadaniem dotyczącym wywiadu, udaje się na wschód. Po wkroczeniu wojsk sowieckich do Polski dnia 17 września 1939 roku, dostaje się do niewoli sowieckiej w Rohatynie, z której udaje Mu się uciec przez Przemyśl, Stanisławów (obecnie Ivano-Frankovsk) i wieś Zatłucze – Śniatyń do Rumunii. Dnia 25 października Bolesław przekracza granicę rumuńską, szybko jednak zostaje złapany i odwieziony do obozu dla internowanych w Bacau.
Po raz kolejny młodemu, pełnemu wiary i woli walki Bolesławowi udaje się 14 listopada uciec z obozu i przedostać przez Bukareszt, Belgrad oraz Ateny do portu greckiego w Pireusie. Tu wsiada na podkład polskiego statku m/s „Pułaski” ze świadomością coraz większego oddalania się od ukochanej Ojczyzny, której wolność staje się od tej pory dla Niego sprawą wagi najwyższej. Wielokrotnie, już po wojnie, o podróży tej Bolesław wspominał swojej najbliższej rodzinie. Podkreślał, iż statek ostrzeliwany był podczas całej swojej drogi przez niemieckie samoloty, cudem więc udało się dobić do portu.
Dnia 10 grudnia 1939 roku inż. Polończyk dopływa szczęśliwie do wybrzeży Marsylii. We Francji zostaje przeszkolony w tworzących się oddziałach wojska polskiego, w miejscowościach Coëtquidan oraz Val-André. Choć o tym okresie życia Bolesława nie wiadomo zbyt wiele, we wspomnieniach nie można pominąć jednego, jakże ważnego wydarzenia – krótkiej wizyty inż. Polończyka w małej miejscowości leżącej u podróży Pirenejów – Lourdes. To tam głęboko wierzący Bolesław powierzył swoje dalsze losy Matce Boskiej. Tam też kupił różaniec, który od tamtej pory nosił zawsze na piersi, niejednokrotnie cudem przemycając go potajemnie i chroniąc przed zgubieniem lub przymusem oddania. Modlitwa do niego zawsze dodawała siły, nadziei i wiary Bolesławowi nie tylko w trudnym, wojennym czasie, ale także w całym późniejszym życiu. To właśnie z tym różańcem, który tak wiele razy ratował życie i zdrowie, Bolesław został pochowany.
Cztery dni po kapitulacji Francji, 26 czerwca 1940 roku, inż. Polończyk opuszcza zaatakowany przez Niemców kraj, wypływając z portu Bordeaux w stronę Liverpoolu w Wielkiej Brytanii. Tam też odkomenderowany zostaje do obozu w Douglas i Broughton oraz Dunfermline. Wówczas Bolesław dowiaduje się o możliwości wyjazdu do Argentyny i pracy w górnictwie – szansę tę wzmacnia dodatkowo ceniony na całym świecie dyplom magistra inżyniera, zdobyty przez Niego w Akademii Górniczej. Na ciągłe namowy ze strony swoich kolegów Bolesław odpowiada jedno – „Nigdzie nie jadę. Ojczyzna mnie potrzebuje”.
W tym okresie inż. Polończyk po raz pierwszy dowiaduje się tu o formowaniu się zespołu złożonego z żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych, którzy po specjalnych szkoleniach mieli zostać zrzucani na spadochronach w okupowanej Polsce w celu walki z niemieckim okupantem oraz organizowania i szkolenia polskiego ruchu oporu w kraju. Przystąpienie do „Cichociemnych”, którzy mieli działać w tajemnicy (tak „cicho” i tak „po ciemku”, jak to było tylko możliwe), stało się dla 36-letniego Bolesława szansą na zrealizowanie najgłębszych, najważniejszych planów życiowych – powrotu do okupowanego kraju i walki o jego wolność, nawet z narażeniem życia. Dlatego też nie zniechęciły Go tysiące kandydatów, którzy zgłosili się na szkolenie. Spośród ochotników na kurs wytypowano 2213 kandydatów; z pozytywnym wynikiem mordercze, wielodniowe szkolenie ukończyło 605 osób, spośród których do skoku skierowano tylko 579. Do okupowanej Polski wysłano tylko 316 z nich.
Wybrani „Cichociemni” stworzyli najbardziej elitarną jednostkę Polskich Sił Zbrojnych, jaka kiedykolwiek powstała. „Ptaszków”, jak ich nazywano, cechowała nie tylko niezwykła sprawność fizyczna, doskonałe zdrowie oraz bezbłędne przygotowanie do walki z okupantem, ale także – a może przede wszystkim – inteligencja, spryt, motywacja, siła charakteru, cierpliwość oraz ogromna odwaga. Wysokim wymogom podołali tylko najsilniejsi psychicznie – najlepsi z najlepszych. Wśród nich był Bolesław Polończyk, ps. „Kryształ”. Pseudonim ten stał się „alter ego” Bolesława – odzwierciedlał Jego kryształowy, czysty charakter, a zarazem siłę, zdecydowanie, męstwo i odwagę. Choć pseudonim ten wybrany został przez Niego w okresie wojennym, nie stracił na aktualności i w późniejszym czasie. Już na zawsze, na całe życie, przyległ do swojego bohatera, stając się synonimem Jego niezwykłego temperamentu oraz wspaniałej osobowości.
Mgr inż. Bolesław Polończyk, awansowany 20 marca 1941 roku na porucznika ze starszeństwem, zaprzysiężony zostaje 31 stycznia 1943 roku w Oddziale VI Sztabu Naczelnego Wodza ze specjalnością w dywersji (Audley End). Pierwszy lot odbywa w nocy z 2/3 kwietnia 1943 roku, nie jest on jednak udany ze względu na awarię silnika samolotu, który musi zawrócić znad Bałtyku do bazy w Wielkiej Brytanii. Drugi lot ma miejsce w nocy z 9/10 września 1943 roku. Kończy się on skokiem na placówkę odbiorczą „Solnica”, położoną w okolicy Grodziska Mazowieckiego. „Kryształ” zostaje zrzucony z ekipą nr 29 (operacja „Neon 4”), w której znajduje się również jedyna Kobieta „Cichociemna” – nieżyjąca już Elżbieta Zawacka „Zo” (1909–2009).
Po zrzucie i dotarciu do Warszawy, Bolesław przyjęty zostaje u państwa Natanson, następnie zaś – państwa Różyckich. Szybko przydzielony zostaje do Okręgu Lublin Armii Krajowej – Oddziału III Sztabu, gdzie początkowo zostaje zastępcą, a później kierownikiem komórki odbioru zrzutów nadsyłanych z zachodu.
Dla zatuszowania prawdziwej działalności dywersyjnej, „Kryształ” zostaje zatrudniony w Polskim Monopolu Tytoniowym (PMT). Wyprodukowane tam papierosy przydzielane były polskim rolnikom, którzy oddawali okupantowi tak zwane obowiązkowe „kontyngenty”, czyli zboże i żywiec, dlatego też Niemcom zależało na dobrym prosperowaniu tej firmy. Praca w PMT stała się więc miejscem, które doskonale służyć mogło za „przykrywkę” dla „Kryształa”. Jako pracownik, ma On bowiem możliwość odwiedzania miejscowości w prawie całym województwie lubelskim, przy okazji – co najważniejsze – doglądając i kontrolując magazyny broni AK znajdujące się w lasach Zamościa, Nałęczowa, a także i Puław.
W czasie jednej z kontroli, Bolesław natknął się na oddział Batalionów Chłopskich – organizacji dywersyjnej, która również działała w tym okresie na ziemiach polskich. Jak się później okazało, oddziałem tym dowodził kolega Bolesława, inż. Stanisław Ziętek, dawny kompan z Akademii Górniczej. Tylko dzięki temu trafowi, spotkanie z oddziałem zakończyło się szczęśliwie.
Pod koniec lipca 1944 roku, po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski i po powstaniu Rządu Polskiego w Lublinie, Bolesław Polończyk przedstawiający się jako Bolesław Górka, ur. 1906 roku w Dolnej Wsi, gm. Myślenice, zostaje aresztowany przez wojskowe służby NKWD. Po aresztowaniu, wywieziony zostaje 15 listopada do łagru Jogła nr 270, około 20 km od miejscowości Borowicze w nowogródzkiej obłasti (województwie nowogródzkim). W transporcie tym jedzie oprócz niego 895 żołnierzy AK.
W łagrze „Kryształ” pracuje m.in. w pralni, przy wyrębie lasu oraz w bunkrze ubraniowym. Dwukrotnie próbuje ucieczki, jednak bezskutecznie. Dzięki niezwykłemu szczęściu, udaje Mu się jednak ujść z życiem. Bolesław zostaje zwolniony 6 lutego 1946 roku, w bardzo złym stanie zdrowotnym, graniczącym z wycieńczeniem. Przez punkt repatriacyjny w Brześciu dojeżdża do Warszawy, zatrzymując się u obozowego kolegi AK – Władysława Trzcińskiego. Teraz powraca do swojego prawdziwego nazwiska i przystępuje do pracy na Śląsku w kopalniach w Rybniku, (potem pracuje w kopalniach w Gliwicach i Łaziskach Średnich). Jako mgr inż. górnik wie, że po II Wojnie Światowej węgiel jest surowcem decydującym o odbudowie i rozbudowie zniszczonej po okupacji Polski. Należy wspomnieć, iż w kopalniach inż. Polończyk pełnił różne funkcje, skończywszy na zastępcy dyrektora naczelnego ds. eksploatacji węgla, a następnie dyrektorze technicznym.
Po trudnym, wojennym czasie oraz przeżyciach związanych ze służbą w Armii Krajowej, Bolesław Polończyk poznaje miłość swojego życia – Marię z d. Plaskura (1914–1992). Zawiera z nią związek małżeński 25 listopada 1950 roku w Katowicach. Owocem małżeństwa jest dwójka dzieci – córka Małgorzata (ur. 1953), obecnie mgr prawa, oraz syn Krzysztof (ur. 1954), obecnie mgr inż. hutnik, absolwent AGH. W 1968 roku inż. Polończyk przenosi się do domu w Myślenicach wraz ze swoją rodziną, po czym 4 lata później przechodzi na zasłużoną emeryturę.
Okres PRL-u nie był łatwym czasem dla „Kryształa”. W 1967 roku był On rozpracowywany przez Służbę Bezpieczeństwa w Tychach i podejrzewany o wrogą propagandę przeciwko PRL-owi. Na szczęście, bez konsekwencji. Dopiero wtedy, z pomocą Stefana Ignaszaka ps. „Drozd”, ujawnił się jako „Cichociemny”.
Choć wiele faktów z życia Bolesława Polończyka odtworzyć można na podstawie informacji z archiwów, kartotek, czy wszelkich zbiorów historyczno-dokumentalnych, nie dowiemy się już nigdy, co tak naprawdę czuł i przeżywał wielki bohater – „Cichociemny”. Najbliższa rodzina relacjonuje, iż Bolesław bardzo niewiele wspominał o tym okresie swojego życia. Przysięgę dochowania tajemnicy, którą składał przed Bogiem i Matką Boską, traktował jako rzecz świętą. Był przy tym świadomy, że jakiekolwiek informacje dotyczące Jego działalności mogłyby zaszkodzić Jego rodzinie. Nade wszystko jednak towarzyszące wspomnieniom wzruszenie i łzy odbierały „Kryształowi” mowę, sprawiając, iż przebyte doświadczenia chował głęboko w swoim przepełnionym patriotyzmem sercu.
Wszyscy, którzy znali Bolesława Polończyka, mówią o Nim jedno – był dokładnie takim Człowiekiem, o jakim mówił Jego pseudonim – kryształowym. „Cichym i ciemnym” – zawsze skromnym, a jednak tak oślepiającym swoim dobrem, szlachetnością, prostotą. Jego drogowskazem było zawsze hasło „Bóg – Honor – Ojczyzna”, które stawiał na pierwszym miejscu. Nawet jako starsza osoba, potrafił hołdować swoim zasadom i w tym też duchu wychowywał swoje dzieci.
Bolesław Jan Polończyk, ps. „Kryształ” umarł 29 lutego 1996 roku w Myślenicach, w wieku 90 lat. Po mszy żałobnej, która odbyła się 2 marca 1996 roku w kościele św. Jakuba w Myślenicach, celebrowana przez ks. dziekana Karola Jarosza i ks. Stanisława Kowalika, razem z pocztami sztandarowymi został odprowadzony na miejsce wiecznego spoczynku do rodzinnego grobowca. W czasie mszy świętej przy trumnie wartę honorową pełnili żołnierze Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Członkowie NSZZ Solidarność w Myślenicach, a także młodzież Szkół Podstawowych nr 1 i nr 2 z Myślenic. W przemówieniu w kościele w czasie mszy św. ks. dziekan K. Jarosz przedstawił wartości duchowe zmarłego. Natomiast na cmentarzu nad grobem w imieniu Stowarzyszenia Wychowanków AGH, przemówienie wygłosił współautor tej publikacji. Wspomniał on, iż Bolesław Jan Polończyk otrzymał na chrzcie świętym dwa imiona. Pierwsze imię słowiańskie, piastowskie, w tłumaczeniu na współczesny język znaczy „bardziej sławny” (bolej + sław), drugie zaś – jest imieniem biblijnym z grupy imion hebrajskich i znaczy „Bóg jest łaskaw”. Te dwa imiona były w jakimś stopniu zapisami-drogowskazami Jego szlachetnego życia.
Bolesław Polończyk, ps. „Kryształ” został odznaczony m.in. Medalem Wojska Polskiego oraz Krzyżem Virtuti Militari 5 klasy. Krzyż ten przekazał do kościoła św. Jakuba w Myślenicach jako wotum wdzięczności Matce Boskiej za kilkakrotne uratowanie życia. Niech gest ten – jak i całe Jego życie – świadczą o Nim samym, a wtedy nie potrzeba już więcej słów…
Obecnie co roku w Warszawie, w rocznicę pierwszego skoku Cichociemnych do okupowanej Polski, odbywają się Zjazdy Cichociemnych, ich rodzin oraz przyjaciół. Organizatorem tych cyklicznych spotkań jest Jednostka Specjalna GROM, która od 1995 roku nosi imię Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej. Spotkania są doskonałą okazją do poznania ostatnich żyjących legendarnych Spadochroniarzy, wysłuchania ich wspomnień, a także zapoznania się z tradycjami i historią Cichociemnych, która – co pokazują zjazdy – coraz bardziej interesuje szczególnie najmłodsze pokolenia Polaków.
• Opracowali:
Stanisław Pytko i Agnieszka Polończyk
Oprócz zdjęć, dokumentów oraz wspomnień rodzinnych, korzystano także z prac:
– K. A. Tochman, Słownik Biograficzny Cichociemnych, Wyd. „Ostoja”, Rzeszów 2011.
– J. Tucholski, Cichociemni, Wyd. PAX, Warszawa 1984.
Źródło: www.grom.wp.mil.pl
Bolesław Jan Polończyk urodził się 8 września 1906 roku w Dobczycach w powiecie myślenickim, jako syn Agnieszki i Jana Polończyków. Tam też chodził do szkoły powszechnej, a po jej ukończeniu wstąpił do gimnazjum w Myślenicach. Świadectwo maturalne otrzymał w 1925 roku. Rodzice Bolesława byli niebogatymi rolnikami, ale mimo to robili wszystko, aby wykształcić syna. W latach 1925–1930 Bolesław studiował w Akademii Górniczej (AG) w Krakowie, pracując także społecznie w Stowarzyszeniu AG. Dnia 3 lutego 1930 roku uzyskał dyplom magistra inżyniera górnika.