Vivat Akademia
Periodyk Akademii Górniczo-Hutniczej
16 kwiecień 2024

O kopalni „Brzeszcze”

Rozmowa z byłym Dyrektorem Januszem Adamowiczem

W 2013 roku minęło 110 lat istnienia kopalni, z początku „Andrzej”, a obecnie „Brzeszcze” będącej zakładem górniczym Kompanii Węglowej S.A. Może coś więcej?

To prawda „staruszka”, a dziś nowoczesny zakład górniczy ma za sobą 110 lat istnienia, odkąd w 1903 roku prywatny inwestor zdecydował się w zlewni rzek Wisły i Soły wybudować kopalnię węgla. Było to przyczyną kłopotów, jako że przy głębieniu szybów natrafiono na kurzawki, co wymagało na owe czasy zastosowania nowoczesnych urządzeń mrożeniowych. Jednak usytuowanie kopalni miało przemyślany charakter z uwagi na logistykę transportu, tj. związanie jej z istniejącą już linią kolejową Kraków – Wiedeń. Dzisiaj jesteśmy głównym pracodawcą dla mieszkańców Gminy Brzeszcze i okolicznych miejscowości, ale w jej początkach pierwszych górników sprowadzono z kopalń jaworznickich i ostrawskich.

Janusz Adamowicz

fot. arch. JA

Obecnie zatrudniamy około 2,4 tys. pracowników wydobywając około 1.1 mln ton węgla rocznie.

W historii kopalni ważnym jest też fakt inwestycyjnego zaangażowania się odrodzonego Państwa Polskiego i tak od 1928 roku po odkupieniu kopalni od właściciela utworzono przedsiębiorstwo pod nazwą Państwowa Kopalnia Węgla „Brzeszcze”. Było to ewenementem w historii polskiego górnictwa.

Z tego Pana wstępu odnoszę wrażenie, że w 110-letniej historii kopalnia musiała przejść przez wiele doświadczeń techniczno-organizacyjnych?

Zrozumiałe, że budowa kopalni w środowisku rolniczym wymusiła stworzenie całej infrastruktury przemysłowo-osiedlowej. Wymuszało to na właścicielu stosowanie najnowszych, a zarazem ekonomicznie opłacalnych rozwiązań organizacyjnych tym bardziej, że zagrożeń naturalnych: zagrożenie metanowe, skłonność do samozapłonu węgla, zagrożenie wybuchem pyłu węglowego, a także zagrożeń wodnych „jest ci u nas dostatek”.

Ostatnio, wraz z wejściem eksploatacji do pokładów siodłowych (pokł. 510) doszły zagrożenia tąpaniami.

Odpukać, przy tej intensywności występowania zagrożeń w historii kopalni od 1945 roku, gdy na skutek wybuchu metanu zginęło 9 górników, nie mieliśmy masowych ludzkich tragedii.

Od początku ta kopalnia miała szczęście do kontaktów z ludźmi najlepiej przygotowanymi przez europejskie górnicze uczelnie do wykonywania zawodu górniczego, bo dopiero od 1918 roku istniała polska wyższa uczelnia górnicza. Byli to m.in. inżynierowie i profesorowie; Franciszek Drobniak, Henryk Czeczott, Stefan Czarnocki. Już wtedy u progu istnienia kopalni z ekspertyz prof. Henryka Czeczotta wynikła prognoza 150-letniego istnienia kopalni przy ówcześnie rozeznanych zasobach 200 mln ton.

Od początku powstania Akademii Górniczej w Krakowie, kierownictwo kopalni ściśle wiązało się z jej patronatem, czego wynikiem było zawarcie umowy o zatrudnianiu absolwentów górniczych. Przełożyło się to na mądre i bezpieczne zarządzanie kopalnią. W latach 1928–1939 kopalnia stała się jedną z najbardziej zmechanizowanych kopalń w Polsce osiągając w 1939 roku 1,5 mln ton wydobycia rocznie.

fot. arch. JA

Był też podobno „czarny” scenariusz w życiu kopalni?

Był. Okupant przejął nowoczesny zakład zatrudniając w nim więźniów i jeńców wojennych z położonego w pobliży obozu KL „Auschwitz”, w sposób nieludzki traktując pracujących tu więźniów i zwiększając wydobycie do 1,7 mln ton. W 1945 roku po wyzwoleniu spod niemieckiej okupacji nowe kierownictwo kopalni stanęło przed faktem odbudowania stanu załogi, który zmniejszył się z 4800 do 1700 zatrudnionych po wycofaniu więźniów i robotników przymusowych. Ówczesny komunistyczny reżim wykorzystał doświadczenia okupanta i w byłym podobozie KL „Auschwitz” w Jawiszowicach zgromadzono w warunkach więziennych kilkuset „wrogów ludu” i uczyniono z nich przymusowych robotników. Był też pozytywny moment wynikający z braku kadr i wykwalifikowanych górników, bo przymusiło to ówczesne władze do rozwinięcia szkolnictwa zawodowego i tak w 1945 roku otwarto trzyletnią szkołę dokształcającą, a od 1947 roku Państwową Średnią Szkołę Zawodową i Zasadniczą Szkołę Górniczą, a dalej Technikum Górnicze. Nie obyło się to bez pomocy naukowej kadry AGH w Krakowie. Dużą część załogi dowożono z miejscowości podgórskich zwłaszcza z okolic Żywca, Andrychowa i Kęt.

Tradycje szkolnictwa zawodowego są w Brzeszczach utrzymywane do dzisiaj.

Ujawniony przez Pana opis KWK „Brzeszcze” nie pokazuje kopalni z udziałem polskich producentów i ich wyrobów, a przecież…

Jest tyle do opowiedzenia, że tylko pokrótce mogę zaakcentować udział naszej kadry technicznej we wdrażaniu nowości techniczno-organizacyjnych. Do początku lat sześćdziesiątych opierano się na sprzęcie zagranicznym takim jak: wrębiarki słupowe „Demag” i „Siskol”, przenośniki potrząsalne, radzieckie „Kacze Dzioby”, ładowarki zasięrzutne, a nawet zastosowano pierwszy kombajn ścianowy „Trepaner” produkcji angielskiej. Natomiast w urabianiu calizn węglowych stosowano techniki „Cardox” i „Armstrong”, gdyż wysoka metanowość nie dopuszczała stosowania materiałów wybuchowych. Po okupancie pozostał system eksploatacji do granic. Chcąc szybko przejść na system eksploatacji od granic wymusiło to na kopalni szybką, bezpieczną elektryfikację, wprowadzenie wrębozespołów i mechanizację ścian. Mało kto wie, że to właśnie nasza kopalnia wprowadziła jako jedna z pierwszych zmechanizowane zespoły ścianowe Bytomskich Zakładów Naprawczych PW: MOP-BZ1 i MOP-BZ2, też kombajny bębnowe produkcji „Famuru” z Katowic. Od połowy lat siedemdziesiątych (1963 rok) kierownictwo kopalni otwarło się szerokim frontem na polską myśl techniczną, zarówno w technice urabiania jak i w transporcie i pozyskiwanie metanu z całej sieci odwiertów. Organizacyjnie kopalnia przeszła metamorfozę, której dalszy ciąg przeżywamy do tej pory.

Ma Pan na myśli próbę stworzenia jednego organizmu z dwóch kopalń „Silesia” i „Brzeszcze”?

Też. W 2005 roku decyzją Zarządu Kompanii Węglowej S.A. w Katowicach połączono te dwie kopalnie tworząc jeden zakład dwuruchowy. Trwało to do czasu sprzedaży ruchu „Silesia” prywatnemu zagranicznemu właścicielowi.

Obecne próby likwidacji kopalni i alokacji załogi do kopalni „Piast” i „Ziemowit” nie mają nic wspólnego z rachunkiem ekonomicznym, mimo że jesteśmy deficytowi. Interes społeczny dla Gminy i miasta Brzeszcze mówi, by po analizie za i przeciw podjąć sensowną decyzję dla 2,4 tys. zatrudnionych pracowników, tym bardziej że po znacznych inwestycjach jest ogromna szansa powrotu do eksploatacji pokładu 510, najbardziej bogatego w węgiel wysokokaloryczny (nie do końca tylko energetyczny). Mamy opracowany program technicznej restrukturyzacji kopalni, którego podstawowym założeniem jest, najogólniej rzecz biorąc, uproszczenie jej modelu, co będzie miało kapitalne znaczenie w zakresie uzyskiwanych wyników ekonomicznych. Zgłębiono szyb wydobywczy „Andrzej VIII” do poziomu 1040 m i szyb wentylacyjny „Andrzej IX”. Wybudowano nową wysokowydajną stację odmetanowania.

Inwestycje te zabezpieczają długą żywotność kopalni. Gdyby nie endogeniczny pożar w 2012 roku, który wybuchł w pokładzie 510 i wymusił konieczność wyłączenia części złoża z eksploatacji, kopalnia nie miałaby problemów tej wielkości co obecnie. Warto się pięć razy zastanowić i przeanalizować ostateczną decyzję. Przykład dają nam obecne realia, gdzie po zaniechane złoża kopalni „Niwka-Modrzejów” i „Jan Kanty” sięgają prywatni inwestorzy.

Panie dyrektorze; zasypuje Pan ten wywiad ogromną wiedzą o kopalni „Brzeszcze”, a przecież jest Pan dopiero od dwóch lat młodym dyrektorem, a przecież historię budują ludzie?

Bez historii nie ma tożsamości, toteż trzeba ją znać. Ponieważ pochodzę z Brzeszcz (a właściwie z Jawiszowic), cała moja rodzina pracowała i była związana z kopalnią „Brzeszcze” (jak to się mówi – na rodzinnych spotkaniach „węgiel wysypywał się oknami”), to wszystkie zagadnienia dotyczące historii kopalni są mi bardzo bliskie. Udało mi się zgromadzić dużą ilość różnego rodzaju archiwalnych dokumentów, książek i publikacji, dużą wiedzę na temat kopalni czerpię też z rozmów z osobami, które kiedyś tu pracowały. Korzystając z okazji chciałbym za tym pośrednictwem zwrócić się do wszystkich osób dysponujących materiałami związanymi w KWK „Brzeszcze” o udostępnienie ich.

Stworzony system kształcenia kadr, który wcześniej opisywałem i kontakty z górniczymi uczelniami, a zwłaszcza z AGH w Krakowie przyniósł na przestrzeni lat określone, pozytywne skutki dla funkcjonowania kopalni. Naszą kopalnię można postrzegać jako swoistą kuźnię talentów. Tak – talentów – bo z naszej kopalni wyrastali dyrektorzy kopalń w byłym Zjednoczeniu Jaworznicko-Mikołowskim P.W., a wszystko nabrało dynamiki, gdy młody absolwent AGH, nasz ziomek mgr inż. Władysław Naglik podjął się kierowania tą wtedy dwuruchową kopalnią.

Dyrektor W. Naglik przez 11 lat, bo od 1954 roku do 1965 roku umiał tworzyć etos pracy rozumnej, reorganizację techniczną i humanizował ludzi, z którymi współpracował. Wspaniały człowiek, późniejszy Naczelny Dyrektor J.M.Z.P.W. w Mysłowicach, a następnie Prezes Wyższego Urzędu Górniczego w latach 1975–1980.

Tak, tylko spośród dotychczasowych 27 dyrektorów Panu przyszło zmagać się z zakusami jej likwidacji, Panu, który jest po 17 latach pierwszym dyrektorem tutaj urodzonym.

Jestem dobrej myśli, mimo fatalizmu medialnego. Wiem jedno, że nie można zmarnować bogactwa w udostępnionym złożu węgla i tych 4 mld m3 metanu tam uwięzionych, a przede wszystkim tej wspaniałej załogi, z której budowano kadry kopalni „Piast” i „Czeczott”, a sięgając wcześniej też kadry ROW-u. To z naszej kopalni do Rybnika oddelegowano dyr. Adama Szczurowskiego na dyrektora technicznego powstałego zjednoczenia. Nasze kadry stanowiły kadry tych dwóch zjednoczeń.

Na zakończenie dwa pytania. Podobno w 1967 roku wyprowadzono z ruchu „Jawiszowice” ostatniego konia „Cara”. Kuriozalna sprawa?

Ten koń był długowieczny, zupełnie ślepy. Początkowo obsługiwał transport na poziomie wentylacyjnym, a przez ostatnie 5 lat utrzymywano go i dokarmiano bez zatrudniania. W jego ostatnich dniach wywieziono go na powierzchnię.

A ostatnie pytanie?

fot. arch. JA

Kiedy absolwent AGH, członek SW AGH w Krakowie dyr. J. Adamowicz opowie nam coś o kole SW AGH działającym przy KWK „Brzeszcze”?

W 2010 roku odbył się jubileusz 65-lecia powołania do życia Stowarzyszenia Wychowanków Akademii Górniczo-Hutniczej. Dużymi krokami zbliża się okrągła rocznica tego wydarzenia, a mianowicie 70-lecie. Myślę, że będzie to doskonała okazja do spotkania również na niwie towarzyskiej i przedstawienie bliżej naszego koła.

Te niespełna 2 lata dzielące nas od tego wydarzenia pozwolą nam się do niego w lepszym stopniu przygotować. Ostatnio mamy do czynienia z dość burzliwymi zdarzeniami dotykającymi całe górnictwo węgla kamiennego w tym również naszej kopalni. Wielu czynnych członków naszego koła odeszło na emerytury. Potrzebujemy trochę czasu na odbudowanie naszych struktur. Będziemy się starali zachęcić do aktywniejszej działalności aktualnie czynnych członków koła oraz wprowadzić w jego szeregi nowych, najczęściej młodszych absolwentów AGH, a nie ukrywam, że jest ich na naszej kopalni sporo.

Koło Wychowanków AGH przy KWK „Brzeszcze” zawiązane zostało ponad 15 lat temu i w chwili obecnej zrzesza 37 osób. Jego aktywność została przywrócona około 3 lat temu. Rzecznikiem koła po poprzedniku Kazimierzu Jastrzembskim jest Andrzej Woźniak.

Koło w swojej działalności stara się wypełniać przede wszystkim swoje statutowe zobowiązania. Jest regularnym płatnikiem składek. Jego przedstawiciele uczestniczą w walnych zebraniach koła, a członkowie w spotkaniach okazjonalnych takich jak: Barbórka, Spotkania Noworoczne i inne świąteczne. Staramy się wspierać aktywnie wszelkie akcje charytatywne np. na rzecz rodzin górniczych.

Planujemy w najbliższych latach uaktywnienie koła m.in. o wyjazdy i spotkania integracyjne, które łączyć będą nabytą wiedzę i umiejętności z ich przyjemnym i pożytecznym wykorzystaniem.

Szczęść Boże

Rozmawiał Henryk Konieczko
Wiceprzewodniczący SW AGH w Krakowie